Przepraszam cię, przepraszam cię, PRZEPRASZAM.
Wiem, żę nie mam do tego żadnego prawa, wiem, że prawdopodobnie nigdy nie będzie tak jak, powinno, ale PRZEPRASZAM, przepraszam, że nie było mnie wtedy koło ciebie, przepraszam, że myślałam tak powierzchownie, że... że WSZYSTKO, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM. Obojętnie jak bardzo nie chciałabym ci tego teraz wykrzyczeć, nie zrobię tego, bo nie mam jak, bo nie mam prawa, bo nie chcę, żebyś znowu musiała zajmować się mną... Jestem tak cholernie egoistyczną osobą, że w tej chwili mam ochotę strzelić sobie w łeb, żeby nikomu już więcej nie sprawiać problemów. Przepraszam, że nie było mnie wtedy, kiedy tego najbardziej potrzebowałaś, że nie zauważałam tego, co powinnam zauważyć, że przeze mnie posypało się to wszystko, że to między innymi ja jestem twórcą twoich wszystkich problemów, i kurwa, przepraszam jeszcze raz, będę przepraszać aż do końca tej znajomosći i jeszcze dłużej, nawet kiedy całkiem o mnie zapomnisz, kiedy wszystko trafi szlag, PRZEPRASZAM.
Wszystko we mnie w tej chwili wyje, że nie mogłam wtedy być koło ciebie. Że nie mieszkam gdzieś tam, koło ciebie, że nie mogę do ciebie przyjść, i że nie mogę ci po prostu oddać tych wszystkich dobrych chwil które dostają się mi, a które powinnaś dostać ty. Dlaczego kurwa ten świat jest tak cholernie niesprawiedliwy, powinnaś dostać pieprzone miliony i idealną rodzinę, za to, kim jesteś i za to, co robisz dla innych. Nigdy w życiu nie powinnaś dostać tego, co otrzymujesz, i kurwa, nie mogę pojąć dlaczego akurat tobie musi być tak źle? Dlaczego nie pieprzonemu Adamowi, czy choćby twojemu skurwielowi, dlaczego to ty musisz cierpieć?
Przepraszam.
Przepraszam.
Przepraszam.
Przepraszam.
Przepraszam.
Chciałabym cię teraz i przez ten rok wspierać każdą żałosną cząstką mojego ciała, wszystkim, co mam, nieważne, nieważne, nieważne jak, i jesli pomogłoby ci to choćby w jednej setnej, to chcę, obojętnie jak.
Nie chcę cię już nigdy więcej ranić, nie chcę nikogo więcej ranić.
Żałosny, mały, egoistyczny bachor.
Przepraszam.