Rokosz
mój Mustangu :( ... niech Ci w tej Łodzi dobrze będzie.
jednak -15 stopni odstraszyło ludzi i przy ognisku siedzieliśmy w piętnastu (?). co za tym idzie, trza było połamać się opłatkiem indywidualnie (*) "cześć, jestem Monika, wesołych świąt." nie ma to jak szczere życzenia od serca. ostatecznie schowałam się za Dorcią i zostało 3/4 opłatka w mojej ręce. mwhahaha
Kasia obiecała mi, że nie sprzeda Dratwy...
aparat nas prześladował z ukrycia, a po 2 godzinach straciłam zupełnie czucie w stopach. ano i kolend nie było, nie wykazałam się wokalnie :(