photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 13 MAJA 2010

kuradupakoguta

"Życie komplikuje nasze plany. Dzieje się tak, by nie było nudno. Mój przyjaciel potępiłby mnie za tą wypowiedź. Stwierdziłby, że niczego się nie nauczyłam z jego lekcji o życiu.
Zawsze byłam pewna, że wiem, kogo kocham i choćby nie wiem, co się działo nic tego nie zmieni. Myliłam się. Mateusz istniał w moim świecie odkąd pamiętam. Raz był mi bardziej, raz mniej bliski, nigdy jednak nie tak jak bym tego chciała. Najważniejsze wydawało się mieć go w zasięgu wzroku. Nauczyłam się takiego życia i byłam w nim dobra. Przeszkody stanowiły jedynie wypadki losowe, które sprawiały, że coś złego działo się z moim organizmem. Mateusz był jak narkotyk, zażywałam go regularnie, jeżeli coś zaburzało mój harmonogram miałam rewolucje w żołądku, robiłam się osłabiona, mdlałam. Nadal nie umiem tego wytłumaczyć.
Kiedy poznałam Jerrego, coś się zmieniło. Początkowo był zwykłym znajomym, który uczył mnie swoich prawd o życiu. Muszę przyznać, że byłam nieco zagubiona, miałam zupełnie nieukierunkowaną wiarę, wielu spraw po prostu nie umiałam zrozumieć. Podziwiałam go za to, jak bardzo wierzy w to, co mówi. Słuchając go nie miałam wątpliwości, że naprawdę tak myśli. Cholernie mu tego zazdrościłam.
Z biegiem czasu nasza znajomość przerodziła się w przyjaźń. Okazało się, że mamy wspólne pasje, które razem rozwijaliśmy. Nadal spotykaliśmy się na lekcjach o życiu, Bogu, prawdzie. To pomagało. Poszerzył moje perspektywy w wielu sprawach spędzających mi sen z powiek.
Nadszedł czas, kiedy długo nie widziałam Mateusza. Znowu zawładnęła mną pustka i choroba, której nie mogłam zrozumieć ani przezwyciężyć. Chłód i dreszcze w dzień, brak snu i gorączka nocą, podwyższone ciśnienie, uciski w klatce piersiowej. Jerry zauważył, że dzieje się ze mną coś złego. Próbował reagować, ale jestem raczej zamkniętą osobą, nie lubię mówić o uczuciach, mimo że niekiedy bardzo tego potrzebuję.
Rozmawialiśmy wtedy o duszy, Jerry powiedział, że ona wcale nie jest nieśmiertelna. Zapytałam wtedy, czy nie lepiej byłoby dla mnie umrzeć teraz. Przestał mówić spojrzał na mnie karcącym wzrokiem, ujął w ręce moją twarz, powiedział, że nigdy więcej mam o tym nie myśleć. Pierwszy raz nie podparł się Biblią i Bogiem, a własną pobudką. Usłyszałam wtedy wiele pokrzepiających słów, nigdy wcześniej nie powiedział mi otwarcie, że uważa mnie za przyjaciółkę. Zazwyczaj powtarzał, że obraca się głównie w swoim gronie. Łzy popłynęły mi po policzkach, wtuliłam się w jego kurtkę i próbowałam ni myśleć. Kiedy uspokoiłam się i podniosłam głowę, chciałam podziękować, zamknął mi usta pocałunkiem. Krótkim, można powiedzieć przelotnym, ale była w nim magia. Nie zauważyłam, kiedy oderwał usta.
- przepraszam wydukał
- mnie nie musisz przepraszać, nie czuję się w żaden sposób urażona, wręcz przeciwnie, jednak zapewne naruszyłeś swoje zasady i to ty będziesz czuł się źle.
- taa powiedział w zamyśleniu, odwrócił się i poszedł
Stanęłam jak wryta. Nie miałam pojęcia, co się dzieje, co mam myśleć, dlaczego ktoś znowu ośmielił się zachwiać mój świat. Nie pamiętam, co robiłam tego wieczoru, jednak rano umierałam w męczarniach, pomyślałam, że Jerry by tego nie pochwalił.
Nie widziałam go przez kilka tygodni, nie dzwonił nie przychodził, nie pisał. Odszedł-pomyślałam. W ciągu tych kilku tygodni byłam jak szyba. Zupełnie przezroczysta, krucha, niezauważalna. Można pokusić się o stwierdzenie, że wcale nie żyłam.
Wrócił po miesiącu. Przyszedł pod moją szkołę. Wytłumaczył mi, że musiał wszystko przemyśleć. Nie byłam zła, wręcz przeciwnie, cieszyłam się jak małe dziecko, że mój świat znowu się stabilizuje. Ja też się ustabilizowałam&trochę. Jerry powiedział, że właściwie to nie może być z kimś z nie swoich, ale my nie bierzemy ślubu, z resztą młodzież traktuje się trochę inaczej.
Takim sposobem teoretycznie byłam z Jerrym. Ciężko to nazwać związkiem czy czymś w ten deseń. Było dziwnie, ale nie przeszkadzała mi ta dziwność, była przyjemna. Nie byliśmy, jak każda przeciętna para. Nie całowaliśmy się na dzień dobry i dowidzenia, miałam wrażenie, że nadal mu to przeszkadza. Widziałam, jednak jak bardzo się stara, jak mu na mnie zależy. Nie ukrywam, że szalenie mi się to podobało. W końcu miałam kogoś, kto o mnie dbał, nie będąc przy tym nachalnym. Dla mnie był to poniekąd wolny związek. Nie żebym nie traktowałam Jerrego na poważnie, po prostu mieliśmy inne poglądy na pewne sprawy, nie chciałam by zmieniał swoje dla mnie. Wiedziałam, że i tak wiele ryzykuje.
W tak zwanym międzyczasie, skumałam się z Mateuszem. Nasze relacje dodawały mi jakiejś dziwnej mocy. W końcu przestały mnie męczyć niewyspanie, bladość i zmęczenie, Jerry nigdy z nimi nie wygrał, co nie oznacza, że był nudny. Skądże znowu on również kipiał życiem, ciągle było słychać jego śmiech, pamiętam każdą motywację do działania, wszystkie dowcipy, dlaczego więc nie udało mu się ściągnąć ze mnie tej ponurej aury?
Któregoś pięknego dnia Mateusz powiedział mi, że mu na mnie zależy. I bum, znowu wszystko runęło. Kolejny bałagan, który musiałam posprzątać. Czułam, bowiem, że nie wyzbyłam się najmniejszej nawet części uczuć, jakie do niego żywiłam. Nie chciałam jednak ranić Jerrego, który tak bardzo się dla mnie poświęcał, nie dla mnie..dla nas.
Co miałam zrobić? Kogo wybrać? Zaprzepaścić miłość czy przyjaźń?
Kiedyś Jerry widział, jak wychodziłam z Mateuszem ze szkoły. Zauważył nutę smutku, gdy się żegnaliśmy, by odwrócić się i iść w przeciwnych kierunkach. Tego dnia powiedział, że to nie ma sensu, że ja nigdy nie będę taka jak on, że nigdy nie będziemy razem prawomocnie. Zupełnie niepotrzebnie przysiągł mi, że nigdy już nie będzie go w moim życiu. Chwilę później dostałam smsa od Mateusza, że widział mnie z chłopakiem, że niepotrzebnie się wtedy wygłupił, że powinnam zapomnieć. Odwróciłam się by znaleźć Jerrego, jednak jakby się rozpłynął, na marne krążyłam jeszcze dobre pół godziny po mieście. Poszłam do Mateusza, powiedziałam mu całą prawdę. Poczułam, że spełniło się moje marzenie. Wtulając się w jego ramiona, wyobrażałam sobie, że jestem w niebie. Zaraz potem pomyślałam, że Jerry na pewno by to zanegował. Miałam ramiona Mateusza, ale jakże bardzo brakowało mi ramion Jerrego. Zyskałam moją miłość, kogoś, kogo zawsze pragnęłam, straciłam ostoję, prawdziwego przyjaciela, który łapał moją duszę, by nie zniknęła zbyt szybko. Bałam się, byłam totalnie pogubiona, szczęśliwa i nieszczęśliwa, z lekka zatracona.
Spotkałam go po kilku dniach na ulicy. Początkowo udawał zajętego próbował mnie zbyć, ale po paru godzinach, mojego wiernego chodzenia za nim, mocno mnie przytulił i przypomniał, jak bardzo jestem dla niego ważna.
Potem poszliśmy na lody, duże lody z dużą ilością bitej śmietany. Był śmiech, była radość, było zapytanie, czy to nie koniec naszych spotkań, naszej przyjaźni, moich nowych poglądów. Nie koniec, podobno mamy nawet przyszłość, bo on zyskał nadzieję, że przejdę na jego stronę&kiedyś. Powiedział, że skoro tęskniłam i sama go znalazłam, mimo jego starań by tak się nie stało, może coś z tego będzie. Nie chciałam zaprzeczać, to jedyny temat, którego nie negowałam.
Wieczór spędziłam z Mateuszem, oglądaliśmy film, potem długo, długo rozmawialiśmy. Cieszyłam się, że żadne z nas nie musi nic zmieniać w swoim życiu, że aby być razem nie nadstawiamy karków.
Chociaż wiem, że Jerry by mnie teraz potępił, wierzę w przeznaczenie. Wierzę w miłość do Mateusza- ponadczasową i bezgraniczną, taką samą, jak przyjaźń z Jerrym."

Komentarze

~kosia :****************************
17/05/2010 18:43:06
ichigonokawaiix3 skąd jest ten cytat ? ;D
13/05/2010 16:25:53

Informacje o chowajwinodoplecaka


Inni zdjęcia: Dzień gorącego lata bluebird111539 akcentovalove of my life saleenGrzybobranie itaaanKochammmmmm sztangelZ fajeczką milionvoicesinmysoulSzczakowa Jaworzno suchy19062025.07.18 photographymagic... maxima24... maxima24