nie jest najlepiej, czasem wydaje mi się,
że zostałam zamknięta w klatce albo raczej
szklanej kuli, w której mogę ledwo oddychać.
zatracam się w nic nie robieniu.
brakuje mi motywacji do czegokolwiek.
najchętniej leżałabym zwinięta na fotelu
jak ten kot, byle mnie ktoś pogłaskał od czasu do czasu.
nie wiem z czego to wynika.
ze mnie samej, z mojego ciężkiego charakteru, czy może raczej z tego,
że sama nie wiem czego chce, nie wiem, czy jestem szczęśliwa?
chyba barkuje mi zdecydowania mimo, że kiedyś miałam go w nadmiarze.
skomplikowana jestem i nie wiem, czy jestem w stanie, teraz, poskładać to w całość.
i czasem przychodzi taki moment w życiu człowieka,
że trzeba zrezygnować, zapomnieć,
pójść na przód.
i nieważne jak cholernie by Ci zależało,
jak trudne by to było.
po prostu trzeba.