no żeby nie było że jakoś nie daję znaku życia :D
zatem zdjęcie , na którym panie zacieszają, powstałe w samociążku na corocznym spotkaniu u kociołka na działce, przez mivalika zapewne zrobione, napewno przez jego aparcik ;]
jeeeej.
tyle się dzieje. były 2 tygodnie intensywnych wyjazdów z jastarnią,woodstockiem, wspominaną już działką,audioriver i zgierzowaniem u babci telimeny, a jakże!
nawet czas na chorobę się znalazł, aczkolwiek jedynie jednodniową.
tatuleniek złamał rączulkę na roweku, bo biedny, myślał że to jego jedyna córka się przewróciła. głupio zrobił, bo to tylko bober, jak wszyscy powszechnie wiedzą, z pancernym ciałem, któremu żaden upadek nie jest straszny, o nie!
dziś dwie dyszki na karku stuknęły, żyć trzeba dalej, oby ciągle jak najintensywniej!
znowu te dni nastały, kiedy jestem po prostu / aż ... szczęśliwym człowiekiem.
brak głębszych rozkmin w te urodziny bardzo mnie raduje.
pewnie to przez to, że nie dałam sobie na nie czasu, spędzając dzień na sprzątaniu, a kończąc jakże uroczym dniem zagrychy ( jutro vol.2)
"wiesz czego oni wszyscy nam zazdroszczą?"
"tak?"
"zycia, kurwa, ŻYCIA!"
tą optymistyczną pointą w moim i mivalika wykonaniu kończę dzisiejsze notatki!
w sobote nataaaannnnnnnnnnnnnnnnn! i sick phisicaaaal!