W sumie, to normalnie. Dawno tu byłam, dawno pisałam, codziennie myślałam. Wbrew pozorom nic się nie zmienia, zwykła, prosta, szara egzystencja. Ale jak to w życiu bywa pozory mylą. Minął miesiąc od zakończenia męki. Miesiąc spania do południa, miesiąc pod tytułem " piwo ", miesiąc pod tytułem NAJLEPIEJ. Oszukanego najlepiej. Ruskie wesele się przeciągnęło. Sporo się wydarzyło,ale niewiele zmieniło. Smutna monotonia? Na to narzekać nie można. Każdy dzień,każda minuta, godzina przynoszą niespodzianki i zaskakujące obroty wydarzeń. Zamiast myśleć o tym co będzie skupiam się na tym co jest. Jak długo można martwić się o przyszłość? Jak długo można o nią walczyć. Ludzka natura wytrzymała do czasu. Zauroczenie, miłość? To cienka granica. Nawet nie zauważamy kiedy się ścierają. Zobaczyć kogoś raz, drugi, trzeci, dziesiąty i wpadasz w pułapkę bez wyjścia. Bo wbrew pozorom zawsze wygrywa serce. Rozum, rozum, rozum. Chyba gdzieś go zgubiłam. Wpadłam w wir innego życia. Czy lepszego, czy gorszego? Nie wiem. Ważne, że robię to, co sprawia mi radość. Egoizm? Tylko to pozwala przetrwać. Miłość i egoizm. Smutne połączenie. Szczerość. Nad tą wartością zastanawiam się najbardziej. Po co być szczerym? Po co mówić prawdę? Prawda niszczy. Prawda sprawia,że cierpimy, że czegoś nam brakuje. Może w końcu będzie dobrze.