Koniec końców. Odkąd wróciłam do domu nic dobrego się nie wydarzyło, a wręcz przeciwnie. Nastał koniec. Koniec czekania, koniec zamartwiania się, koniec miłości? Nie, ona nigdy się nie kończy.
Brak weny, brak ochoty na cokolwiek.
Wszystko wygasa.
W tym całym biegu,, zgubiłam to, co ma dla mnie największą wartość.
Za dużo błędów, za dużo kłótni i bólu. Czasem tak trudno jest się do tego przyznać..
Zapomnieć?
nie potrafię i nie chcę.
Jak można zapomnieć o najpiękniejszych momentach w naszym życiu? Czy to możliwe?
Kto jest winien temu, że trwonimy własne życie, źle lokując uczucia, borykając się od niespełnienia do niespełnienia, niszcząc marzenia?
A dziś sprawię tak, by każdy kolejny dzień był najpiękniejszym momentem mojego życia.