Zdjęcie: 21.10.11, by meh.
poniedziałek - początek załamiania i chyba zderzenia się ze ścianą rzeczywistości (?), wtorek - punk kulminacyjny, środa, czwartek - poprawda.
dziś piękny sen skradł się do mojej krainy snu. może przesadziłam z tym, że "piękny", ale jednak - podobał mi się i tyle. ale niestety budzik o 6:15 mi go przerwał ;c.
wgl ostatnio słyszę "zmieniłaś się" - wiem. nikt mi o tym nie musi mówić. bowiem dorastam. nie śmieszą mnie niektóre rzeczy, które niegdyś mnie śmieszyły. zamiast ciągnąć kłótnie, a wiem, że nie ma sensu to pozostawiam. wypowiadam zdanie na przekór innych itd, itd. wiele by o tym nawijać.
co do urodzin - jeszcze 15dni. niemalże 2tyg. nie wiem co chce w nie robić. najchętniej przespałabym ten dzień, albo po prostu udawała, że to nie prawda. lecz z drugiej strony pasowało by je oblać w jakiś sposób.
od chuja nauki, sprawdzianów. a mi się nie chce po prostu. spać mi się chce.
+ chciałabym, żeby było jak w połowie lipca, bądź jak przyjechałam z UK. oo tak, wtedy było dobrze. czemu musi się tak wszystko komplikować? albo inaczej: czemu ja sb tak wszystko muszę komplikować? merde >.<".
"Kiedyś tak po prostu trzeba będzie odejść..."