Cześć.
Co u mnie? W sumie wszystko po staremu, tak samo szczęśliwa jak wczoraj, choć nie wierze w Boga, każdego dnia, dziękuję mu, że mam Go. Na prawdę. Nie potrafię istnieć choć jednego dnia bez niego. To straszne. Wczoraj, kiedy wieczorem już leżałam i ogladałam film, mama przyszła z moją ulubioną drożdżowką z kiwi i jabłkiem. Jak na złość. Zanim ją przekonałam, że jednak nie chce, minęło z dwadzieścia minut, uparta z niej kobieta. Dziś wstałam przed dziewiątą, najszczęśliwsza na świecie, z właśnie tego, a nie innego powodu <3 Zjadłam na śniadanie 70kcal, teraz MUSZĘ zjeść jabłko (grrrrr,80kcal) obiad za około trzy godziny, planowane 150 kcal. 300 kcal, jak na weekend, dobry wynik, dobry. Oby się taki dotrzymał do jutra. A jak wam idzie, weekendowa dieta? Jak się trzymacie?
+ do bilansu dokładamy kawałek szarlotki, 3 chrupkie oraz 4 marchewki...