photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 12 PAŹDZIERNIKA 2013

Kurczak, ryż, surówka.



Kolejny wpis. Szaleje. Jak na mnie, tempo powstawania notek - zawrotne. Zreszta widać to po statystykach photoblogaska, teraz wpisy pojawiaja się ciut częsciej niż miało to miejsce jeszcze np: pół roku temu. Wynikło to chyba nie dokońca z mojej woli. Cóż, z drugiej strony jakby chociaż minimalna część rzeczy na tym ziemskim padole łez i rozpaczy działa się zgodnie z moją wolą to wszyscy roślibyśmy w siłę, a ludziom żyło się dostatniej, parafrazując klasyka. No ale nie o tym. Wróćmy do dzisiejszego wieczoru.

Ot, wieczór jakich ostatnio mnogo. Od paru dni próbuje kogoś bezskutecznie wyciagnąć na przyslowiowe piwo. Oczywiście kwestia spożycia alkoholu jest tu dodatkiem do kluczowej (przynajmniej tak mi się wydaje) wymiany zdań i poglądów, ale cóż. Bezskutecznie. Na tygodniu wszyscy nie mają czasu, rozumiem. Sprawy prywatne, zmęczenie, uczelnie wszelakie, praca. Wszystko to niesie za sobą pewne konsekwencje i nawet czuje pewną radość, że ludzie zdają sobie sprawe z istnienia tego cieniutkiego łańcuszka przyczynowo-skutkowego.

 

Nawiązując jednak do wspomnianej  pracy. Z tą jest dzisiaj dość nieciekawie. Chodzi mi mianowicie o współczesny "korpo-nurt", w myśl którego wiele osob twierdzi, że dziś jedyną pracą w jakiej łaskawie mogą pracować są wlasnie korporacje. Niewiem, moze ja jestem jakiś dziwny, ale już dawno dażę tego typu teorie szczególnym sceptycyzmem. Jak to powiedział kiedyś jeden z moich kumpli, prywatnie pracownik korpo ( z racji, że NSA i inne PRISMowate odpowiedniki strażników internetów mogą to czytać i mogłby ktoś  przez to mieć klopoty nie bede posługiwał się żadnymi bliższymi danymi, nazwami, imionami itp.) w korpo już nie liczy się tak bardzo hierarcha czy staż pracy (wiedza, co nie powinno dziwić od dawna się nie liczy zupełnie), twoją pozycję w korpo wyznacza to czy zarabiasz te 1.30/h więcej niż kumpel z boxu obok. Cóż. Pamiętam jak zaczynałem studia, było to jakiś czas temu. Jeszcze wtedy praca w korpo była czymś. Wykonywane zadania były rzeczywiście wyznaniami. Dostawali się tam najlepsi studenci, korpo często szukały wlasnie wśród nich swoich pracowników oferując im całkiem dobre umowy. Dziś do korpo legną wszyscy. Mało tego, same korporacje zmieniły podejscie do nowych pracowników. Oczywiście nigdzie tego nie widać, na ogloszeniach nadal biją nam po oczach wielgaśne litery mówiące o kreowaniu kariery, zdobywaniu unikalnego doświadczenia, zwiększaniu swojej pozycji na miejscu pracy. Jednak zmienił się całkowicie charakter udzielanej pracy. Obecnie duża część z korporacji działających w PL zajmuje się wyłącznie sektorem finansowym albo szeroko pojętym consultingiem (co jest widoczne zwłaszcza w krk, który wręcz szczyci się tym, iż jest polskim centrum call-center).Swoją drogą dla mnie to chore. Być może jestem starej daty, ale moim zdaniem gospodarki kraju nie sposób oprzeć na usługach. Nie neguję zasadności istnienia sektora usługowego w tworzeniu pkb, ale czy nie powinien być on dodatkiem do prężnie działającego przemysłu ? Spójrzmy na sąsiadów, na Niemcy i Czechy. Na fali przemian ustrojowych, gdy obalano "komunizm" co zrobiły władze tych krajów ? Czy tak jak polaczki-biedaczki "uwolniły" rynek i przekwalifkowały wszystko pod kątem sektoru usłgowego ? Wręcz przeciwnie. Zainwestowały one w przemysł. Stworzyły tym samym potężną bazę krajowych producentów, pozwalającą na nie tylko eksport towarów i dóbr za granicę, ale też dały miliony miejsc pracy. Dobrze płantych posad pracy fizycznej, na które nie trzeba było mieć mgr nazwiskiem. Tym sposobem stworzono realną alternatywę dla młodzieży, która do dziś ma wybór. Iść do liceum a potem na studia czy do zawodówki czy technikum i też mieć pewność znalezienia dobrze platnej posady po ich zakończeniu. W Polsce postawiono na usługi. Stutki tego odczuwalne są do dziś. Zwłaszcza, gdy przekroczy się mury pierwszego lepszego technikum. Bieda, brak perspektyw, ostracyzm społeczny i napiętnowanie. Dobrze, że coraz więcej krajów UE chce zatrudniać polskich fachowców. Daje im to jakieś szanse w życiu. Bo oczywiście w kraju pracy dla nich nie ma. I nie będzie. Bo po co wtedy byłby nam ten cały consulting, w który tyle państwo zainwestowało?

 

Tym sposobem wrócilismy do pracy w korpo. Kontynuujac, wykonywana praca sprowadza się do bycia tzw. doradcą klienta. Pod tym pojęciem kryje się zarówno rozliczanie faktur zagranicznych przedsiębiorstw, jak i praca w tzw. call center. Żeby było śmieszniej, inny mój znajomy, który swojego czasu pracował chwilę jako doradca klienta zagranicznego w języku niemieckim opowiadał, jak to na szkoleniu powiedizano im, żeby jak będą dzwonili klienci mówili, że dodzwonili się oni do BERLINA (SIC!) Kumpel na szczęście zrezygnował z tego typu ofery po pewnym czasie i z tego co wiem nie żałuje. W Krk działa też pare innych oddziałów korporacji międzynarodowych, w nich jest już troszkę "zdrowiej". Niestety myślę, iż jest tak tylko dlatego, że ciężej byłoby pracownikom przekonać klienta, iż dodzownił sie do konsultanta ze swojego kraju czyli np:. z USA. Pytanie jednak dlaczego tak wszyscy lgną do korpo? Czy to chęć rozwoju ? Potrzeba budowania profesjonalnego "portfolio" (osobiście nienawidze tego słowa używać w kontekscie swiata biznesu, portfolio powinno pozostać zarezerwowane dla artystów. No chyba że ktoś uważa, że odebranie 500 telefonów czy wysłanie 1000 maili to sztuka)? Otóż nie. Przyczyna jest jak zwykle najbardziej prozaiczna. W korpo da się dziś dostać jeszcze umowę o prace i wynagrodzenie wyższe od minimum krajowego. To dla dzisiejszych młodych dorosłych jest wyznacznik tego kim się w życiu jest, jakie się ma aspiracje i do czego jest się zdolnym. Swoje rozumowanie często opierają bowiem oni na dość drastycznym ciągu logicznym. Może on dla wielu wydawać się dośc kontrowersyjny ale pozwolę sobie go przytoczyć. Otóż, nie pracujesz w korpo - > nie zarabiasz odpowiednio dużo, aby dotrzymać nam kroku -> po co się z tobą zadawać, człowieku?. Pół biedy jak się jest jeszcze dzieckiem bogatych rodziców i można czerpać kasę z niewidzialnej studzienki bez większych obaw, ale w wypadku kiedy grupa znajomych chce się nawet wybrać raz na tydzień na miasto celem oddania się hedonistycznym uciechom a ty musisz zrezygnować bo zwyczajnie cię nie stać na tego typu imprezy trochę boli i może w różnoraki, choć zawsze chyba negatywny sposób odbijać się na psychice danej jednostki. Nie piję tu rzecz jasna do siebię, los na szczęscie dał mi tego typu znajomych, którzy starają się nie emanować zbytnio lansem pomimo swych lukratywnych kontraktów w korpo. Bądź też nie lubią tego tak jak i ja. W kazdym razie, celem tej wypowiedzi było ukazanie pewnej kwesti. Korpo zmienia ludzi. Zmienia ich nie do poznania. Ja tego nie rozumiem. Nie chcę na siłę nikogo moralizować, ale osobiście zle byłbym się czuł wiedząc, że  pracuje dla firmy, która rozlicza się w jakimś raju podatkowym, żeby nie placić podatków pogłębiając tym samym kryzys lokalnej ludności, pogłębiając rozwarstwienie społeczne i dążąc do wzrostu ubóstwa. Cofamy się. Cofamy się w czasie do mroków kwitnącego kapitalizmu. Czy uda się to zmienić ? Myślę, że napewno. Mam wiarę w ludzi. Zbyt wiele już w historii było przypadków, iż ludzie dokonywali cudów. Zmieniali niezmienialne, obalali cesarzy, wznosili się jak ptaki w potwietrze. Pytanie tylko, kto i kiedy sprawi, że znów świat zapłonie ?

Dlaczego piszę o korpo ? Cóż, w psychologii istnieje tzw. efekt potwierdzenia. Polega on z grubsza na tym, że nie zauważamy czegoś w naszym otoczeniu do momentu kiedy sami nie staniemy się posiadaczem tego czegoś, nie wejdziemy w jakiś dany stan rzeczy,  np: kobieta, która dowie się, że jest w ciąży nagle zauważy, że wokół niej jest mnóstwo ciężarnych kobiet itp. Będąc na nowym kierunku doznaje jakiegoś upośledzonego efektu potwierdzenia. Otóż, sam będąc przeciwnikiem korporacjonizmu wszelkiego, zauważam, że prawie wszyscy albo pracuja w korporacji, albo jarają się korpo-stylem. Poprzez korpo-styl rozumiem nawet nie tyle pracę w korpo, co niezdrowe mym zdaniem podniety tym, że można wykonywać do bólu monotonną pracę, w obcym języku (choć nie mam nic do języków obcych, to jednak moim zdaniem nie powinno się opierać przyszłej podwaliny społeczeństwa na pracy obcojęzycznej), w której zawsze napotka sie tzw. "szklany sufit" i będzie trzeba obejść się smakiem. Póki co młodzi ludzie chwytają te bajeczki o karierze. Przeraża mnie to. Czuje się jak owca wpędzona do zagrody lwów, jak zapałka wrzucona do kadzi z benzyną. Nie pytać czy wybuchnie, a kiedy. Mam nadzieję, że kiedyś przejrzą na oczy. 

Aby uspokoić moich kochanych czytelników wrzucam zdjecie w stanie surowym. Przykład tego, iż nie jestem gołosłowny w kwestii obrobki. Chyba już o tym wspominałem, wspomne jeszcze raz. Jeżeli zdjęcie nadaje się do publikacji bez potrzeby obrabiania nawet podstawowego, niech leci. Nie chodzi o to, żeby wszystko obrabiać "by było lepsze". Chodzi o kwestie estetyki. Nie wrzucania crapu, niewykadrowanego, nie poddanego nawet prostemu wzmocnieniu kontrastu. Ot, surówka taka. Zdjęcie przedstawia bodajże Czarny Staw Gąsienicowy, zrobione w drozdze na Zawrat podczas wizyty w Tatrach, kiedyś tam.

 

Przysmażony na maśle kurczak w przyprawach (papryka ostra, imbir, majeranek, lubczyk) z ryżem na maśle + surówka żydowska zawsze na propsie.

Pozdrawiam i całuje.

Komentarze

drezyna Fajny wpis, nie mam czasu odnieść się całościowo, ale polecam i pozdrawiam, choć nie zwalałbym wszystkiego na kapitalizm (wiem, że to modne XD) To, że nie może opierać się na usługach - genialne, tak mi mówili też znajomi ekonomiści. Dodałbym tylko, że na Zachodzie też z tym źle, to nie tak, że Polska to czarna mapa nadmiaru usług, a wokół same fabryki XD
Reszta może później XD Pisz, pisz XD
Z daleka myślałem że ta fota to tropiki, istne Far Cry jakieś XD
16/10/2013 21:27:36
caprahircus no bo to nie jest zadna tajemnica z tymi usługami XD sprawa z zachodem, cóż nie analizuje tu szczegółowo, pewnie i w niemczech i czechach są rejony, które faktycznie nie są prężne tak bardzo jak reszta kraju ale w ujęciu całościowym i tak wyszly te kraje lepiej niz polska. najlepiej widać to wlasciwie na przykladzie czech i słowacji, które dopóki były jednym krajem były podzielone na uprzemysłowione czechy i rolno-usługową słowacje. w momencie podzialu czechy pomimo iż stracily wiekszosc centr usługowych dzieki przemysłowi potrafiły bardzo szybko je zbudować. z kolei słowacja, no cóż to widać. porównywalnie jak w polsce. stracila przemysl, straciła możliwośc rozwoju. bo jednak np hutę czy inną fabrykę ciężej postawić niżli nowy biurowiec pełen korposzczórków XD. więc pewnie masz trochę racji w tym, jednak mimo wszystko Polska w pewnym sensie JEST czarnym punktem na mapie hmm "przemyslu" w stosunku do swoich sąsiadów najbliższych XD. ale dziekuje za komc i poswiecona uwage. ROBOTNICY I PRZEMYSŁ PONAD INTELIGENCJE
17/10/2013 13:15:10
caprahircus w czasach kryzysu święte ksiazki CASE swietnie nadawałyby się na opał w hutniczych piecach, nie sądzisz ;____; ?
17/10/2013 13:15:30
verargerung + miliard.
08/01/2014 14:43:32
verargerung +1
12/10/2013 23:31:40
Info

Tylko obserwowani przez użytkownika caprahircus
mogą komentować na tym fotoblogu.

Informacje o caprahircus


Inni zdjęcia: Ogrodowo :) halinam10.07.2025 evenstarSieweczka rzeczna slaw3001530 akcentovaMOJE NOWE BIŻU *tongue jewelry* xavekittyxPoczątki elmarSummer vullgarisdynia dorcia2700Wędrówka pustynna bluebird11idzie noc vela44