Slitfocia z Galerii Krakowskiej gdzie odbywa się jakas wystawa poswiecona robactwu wszelkiemu. Jest pare interesujacych okazow żuków, patyczakow czy straszakow. Jest nawet jeden pajak ptasznik. Bialokolanowy czy jakos tak to paskudztwo sie nazywa. Najwieksze wrazenie jednak na mnie (bądź co bądź laiku jezeli chodzi o robactwo) zrobila szklana klatka pelna najróżniejszych motyli. I to nie jakichś małych jak nasze polskie. Wielgasne motyle o rozpiętości skrzydeł ok 12. cm lopoczace swobodnie do zwisajacych z sufitu kawalkow cytrusow robią wrażenie. Szczególnie parka takich czarno-czerwonych gigantow była wyjatkowo urocza, zwłaszcza jak na jednym z nich usiadl przedstawiciel innego gatunku i nie chcial zejść nawet w czasie lotu. Cóż robactwo pociaga. Jest w tych poczciwcach jakas dziwna magia, zaklęte pierwotne instynkty. A nuż, kto wie. Moze to jakiś rodzaj swoistej inteligencji robaczej. Tak czy siak owadom nalezy sie pewnego rodzaju szacunek. Predzej czy później zagniezdza sie w truchlach nas wszystkich. Bez wyjatku czy robotnik, prezes korporacji czy doktorant historii.
A na slitfoci hasajaca razno wsrod galeriarnego gwaru modliszka XD