za dużo pytań bez odpowiedzi i wątpliwości. czasami jedna sytuacja zmienia bieg wydarzeń o 180 stopni. miłość zmienia się w cichą nadzieję, przyjaźń w relację bez zaufania, a wieczność przestaje być wiecznością. pośrodku tego całego bagna stoję ja, załamuję ręce i tradycyjnie wybiorę coś, czego nie powinnam wybrać. czasami jednak wolałabym nie załamywać rąk, a przysłowiowo je umyć i mieć w dupie wszystko dookoła. martwcie się sami, w końcu "jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz". tak też bym zrobiła, gdybym miała tymczasową amnezję i zapomniała o wszystkich wcześniejszych dobrych wydarzeniach.
brakowało mi wypłakiwania się na moim kochanym fbl <3 mówiłam już, że szczęście na dłuższą metę nie jest mi pisane? albo, że przeżywam za pięc osób i "lubię" martwić się na zapas? dramatyzuję, przecież wszystko wróci do normy.
wróći?
mała różnica między tym, co jest, a co spala.