Jako iż fotoblog ma tytuł bzdurnikNIECODZIENNY a nie bzdurnikKOSMETYCZNY postanawiam dopełnic zadania do którego go założyłam. Jako osoba słabo zrównoważona psychiatrycznie zawsze prowadziłam pamiętnik, żeby powyrzucać z siebie wszystkie toksyczne przemyślenia lub za głębokie refleksje.
Dziś na temat adwentu.
Uwielbiałam chodzić w mróz i śnieg do kościoła z moim ręcznie przez tatę zrobionym lampionem ze świecznika w kształcie choinki. Pamiętam pod jakim wrażeniem byli chłopcy, albowiem części były lutowane lutownicą! ;)
W późniejszym czasie stał się to bardziej czas postanowień, w których wytrwałam bardziej lub mniej, ale nigdy nie był to czas jakiegoś wyciszenie i oczekiwania narodzin pana Jezusa. Oczywiście oczekiwałam świąt, bo przerwa, bo prezenty, bo pyszne żarcie, bo choinka i ubóstwiane świąteczne lampki na drzewku.
Postanowieniem, w którym wytrwałam najdłużej było nie picie żadnego alkoho przez cały adwentowy okres, a piwkowałam wtedy prawie każdego weekendu! Tak więc kiedy przyjechałam do domu przed świętami po oblanym egzaminie z prawka, wypiłam z kumpelą 2 reddsy i tak się nawaliłam, że położyłam się do łóżka zanim ktokolwiek do domu wrócił, by potem i tak wstać jak już się pojawią i pochwalić się tym, że wypiłam 2 piwa i oblałam prawko ;)
Standardowo każdego roku te same postanowienia: jeść mniej słodyczy, nie pic alkoholu i zdrowiej się odżywiać czy oszczędzić.
W tym roku postanowiłam:
1. przybrać na wadze i w tym celu zakupiłam 8kg monster mass który pije 2 razy dziennie i staram się jeść więcej. Kładę się spać nażarta jak świnia i zasnąć przez to nie mogę, ale mam nadzieję, że chociaż trochę waga ruszy z miejsca. Trzymajcie kciuki!
2. pić więcej ziółek, a mam ich sporą kolekcję a trzeba mi miejsca na nowe herbatki ;)
Jakie są Wasze postanowienia? I czy dla Was jest czas radosnego oczekiwania narodzin bobaska Jezus?? :>
obrazek pochodzi ze strony: http://www.tchibo.pl/wieniec-adwentowy-p400039644.html