Wczorajszy dzień spędziłam chyba najlepiej ze wszystkich w tym tygodniu.
Razem z tatą poszliśmy na kajaki (to był mój pierwszy raz w życiu, do prawdy szokujące zdarzenie), później popłynęliśmy statkiem na zachód słońca. Uwielbiam to oglądać. Dla niektórych zachód to nic wielkiego, ale ja od małego przyglądałam się i czekałam aż zniknie z linii horyzontu by zobaczyc " co będzie potem ". Zawsze działo się to samo... świat jakby nagle zblakł, zbrzydł, jak dla mnie... słońce przynosi szczęście, inni wolą się napić, zabawić, a ja... wybrałabym oglądanie zachodu ze środku morza.
Dzisiaj... jestem juz w domu, znowu monotonia, ale zapowiada się dosyć ciekawie. Jutro " randka " z Wiktorią, a od środy na działkę. Wszystko musi się udać. Znów tylko kilka dni w Kozich. Uwielbiam to.
Ciągle nie wiem.
https://www.youtube.com/watch?v=1pLsb1YMsKE