photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 8 LIPCA 2014

Profound...

Profound...

 

No, no... Szczerze powiedziawszy, sądziłem, że te dwa tygodnie egzaminów będą się dłużyć o wiele bardziej. Jest to oczywiście pozytywne zaskoczenie, choć przyznam, że w międzyczasie targało mną, żeby się podzielić tutaj tym wszystkim, co się działo. Rzecz jasna, przez to przetrzymanie tego do dzisiejszego wpisu wpłynie na dokładność opisu, a także odbije się pominięciem wielu rzeczy, o których wspomnieć chciałem. To się często zdaża, ale może nie jest to najgorsze... W końcu, gdybym miał się rozpisywać jeszcze bardziej, to ogranicznenie długości tekstu wpisu na photoblogu zmusiłoby mnie do rozdzielania wszystkiego na parę notek. Z resztą sądzę, że czytanie tak długiego tekstu na internecie by się jednak nie sprawdzało. Przykładowo ja mam tak, że aby przeczytać w internecie coś dłuższego niż dwie strony A4 dwunastką zdaża się sporadycznie i tylko w wyniku chwilowego zafascynowania tematem tekstu. Więc w trosce o wasz wolny czas staram się mieścić w przeznaczonym do tego, przez twórców serwisu, przedziale. 

Więc o czym z grubsza dzisiaj będzie? O wspomnianych poprzednio egzaminach. No cóż... Tamta pompatyczna przemowa była z pewnością dla mnie motywująca, aczkolwiek nie zapewniła mi pomyślnego zdania wszystkich egzaminów. Nie mogę jednak narzekać, bo spośród trzech, tylko jednego nie udało mi się zaliczyć. Od tak, możnaby powiedzieć, żeby mi się nie nudziło we wrześniu... Możnaby powiedzieć, ale minęłoby się to z prawdą. Nie zdałem go tak naprawdę dlatego, że, cholera, nie mogę ogarnąć pytań które się pojawiają. To jest trochę jak uczenie się całek. Nauczysz się 99 różnych przykładów, a na egzaminie pojawi się zawsze ten jeden setny, którego nie umiesz. Pocieszeniem jest jednak to, że przez najbliższe dwa miesiące nie będę miał z mechaniką płynów do czynienia. W końcu wakacje, nie?

A skoro wakacje, to i jakaś robota na wakacje. Akurat tak się złożyło, że brat stawia sobie dom, a wiadomo, że na budowie robota się zawsze znajdzie. Kiedy zaczynam? Prawdopodobnie jakoś za dwa tygodnie, więc zdążę jeszcze wspomnieć w następnym wpisie o większych szczegółach.

Dzisiaj natomiast wspomnę o odpowiednim oblaniu zakończenia letniej sesji egzaminacyjnej... Dość pobieżnie, bo tylko takie pojęcie mam o tym, co tam się do końca działo. Grupa świętująca akurat była dość liczna i nie wchodzili w jej skład jedynie studenci. W końcu jesteśmy otwarci i towarzyscy, więc efektem tego było w ostatnim momencie który pamiętam, paręnaście osób obecnych. Całkiem nieźle, do czasu dnia następnego, kiedy to poza pulsarem w głowie i suchym jak powierzchnia księżyca gardłem, odkryłem brak telefonu. Szczerze powiedziawszy, dość poważnie się przejąłem i natychmiast zrobiłem przez facebook'a szczegółowy wywiad środowiskowy, który pomógłby mi w mniejszym, lub większym stopniu określić położenie mojej komórki. Oczywiście to nie rozwiązało całkowicie problemu, ponieważ trzeba było jeszcze sobie ten telefon poszukać. A rewir, po którym mnie nosiło w dzień wcześniej, okazał się dużo szerszy, niż obejmowały moje przewidywania. Jednak na duchu podnosił mnie fakt, że dzwoniąc z domowego [telefonu] w słuchawce słychać było niezakłucony i jakby obojętny na cały raban, sygnał nieodbieranego połączenia. Wniosek? Telefon musi gdzieś leżeć. Pierwsza więc, wyprawa poszukiwawcza w grupie Brzeziu i Kubiś, ruszyła na pobojowisko po imprezie. Niestety przetrząśnięcie krzaków jednak nic nie dało, więc pouczony na temat, że nie łatwo szuka się czegoś wielkości paczki fajek, pośród pokrzyw i robactwa, na drugą wyprawę w drużynie Brzeziu i Wojtuś, ruszyliśmy zaopatrzeni w drugi telefon, który nawiązując połączenie, pozwoliłby nam usłyszeć dzwonek mojej zguby. Niestety również i ta próba nie odniosła oczekiwanego skutku. Telefonu jak nie było, tak nie było dalej. Powiecie pewnie, że ktoś przez ten czas już dawno mógł go znaleźć przede mną, wyciągnąć kartę sim i opchnąć na lombardzie mój telefon i żebym tam go szukał, ale budzący nadzieję sygnał łączenia dalej dźwięczał w słuchawkach telefonów dzwoniących na mój numer. Lekko już więc zrezygnowany, ale wciąż wierzący, że telefon się znajdzie, ruszyłem około godziny ósmej wieczór na ostatnie, samotne poszukiwania. Tym razem przetrząsłem na miejscu każdy krzak. Znalazłem tonę śmieci, nieotwarty jeszcze słoik musztardy z datą przydatności wskazującą miniony czerwiec, i nawet bobra (nie miałem pojęcia, że kiedykolwiek ujrzę żywego, zdrowego i wcinającego patyczki, bobra w nurcie skawinki. Całe życie byłem przekonany, że te drewniane konstrukcje tworzą hipisi, bo dla bobrów skawinka jest zbyt zanieczyszczona), ale telefonu niet. Po za tym miejscem więc zszedłem całą skawinę od Tynieckiej po Willowe, i ostatecznie wróciłem podłamany czekającymi mnie wydatkami związanymi z nowym telefonem. I właśnie wtedy, kiedy ostatnia iskierka nadziei zgasła, około północy na swoim fejsie przeczytałem wiadomość od Kaśki, że oto znalazł się mój telefon i że, uwaga, uwaga - znajduje się aktualnie na Nowej Hucie i jutro go będę miał spowrotem... Jakim cudem zawędrował aż tam? Czy to ja, po za spacerkiem po całej Skawinie, na imprezie nabrałem ochotę również na wycieczkę do Krakowa? Tego prawdopodobnie nie dowiem się już nigdy. Ale czy to ważne? Ponoć im mniej się wie, tym lepiej się śpi. Zwłaszcza jeśli chodzi o dowiadywanie się rzeczy, które robiło się po pijaku. A w końcu najważniejsze, że zguba się odnalazła. Mamy happy end.

Trochę się rozpisałem na ten temat, jak zwykle kosztem innych rzeczy, ale nie ważne. Na koniec tylko coś o zdjęciu. W prawdzie nie zostało zrobione na tej wspomnianej imprezie, ale mimo to wydaje mi się, że może nieźle obrazować mnie wędrującego dzień później po Skawinie i szukającego szczęścia w życiu. Ewentualnie zezwalam na wykorzystanie do tworzenia związanych z tym zdjęciem creepypast. Tylko dajcie znać, bo jako ich maniak, chętnie potem przeczytam. Jest również utwór, którym się jaram od 3 dni. 13 minut może zniechęcać, ale wbrew pozorom jakoś tak bardzo się nie odczuwa, że tak długo zajmuje. Z resztą klimacik jaki tworzy, wart jest tych trzynastu minut. To tyle... Do następnego

 

https://www.youtube.com/watch?v=HipoikwHRb8 <= Summoning - Land of the Dead

Informacje o brzeziu0


Inni zdjęcia: DaWsTe : I'M BAAACK! dawste1546 akcentova981 tennesseelineBar pod palmami bluebird11Kominy lubię. ezekh114Motylki fruwają :) halinamRyjkowiec żołędziowy wiesla25.7.25 inoeliaDroga do baru bluebird11Narodowo, wojskowo. ezekh114