Perplexity...
Ok... Drugi raz z rzędu w odstępstwie równo dwóch tygodni ciężko byłoby nazwać bezsprzecznym dziełem przypadku i przyznaję, że tym razem starałem się wypocić notkę w tym, a nie innym czasie, no bo skoro już popadam przy tym w pewną regularność, to w miarę możliwości pasowałoby się tego trzymać, nie? Z resztą... Chyba jest o czym pisać... Od sytuacji związanej z moją chęcią ponownego grania w zespole (dla jasności, w nowym zespole, a nie powrotu do starego zespołu :P) począwszy. A na czym skończywszy? Sam na ten moment nie wiem... W dwa tygodnie może się wiele dziać i szczerze powiedziawszy ciężko spisywać sobie każdą jedną rzecz, na kartce, która w jakimś momencie ci zaprząta głowę.
Ale skoro już wspomniałem o zespole, no to więc faktycznie mamy drobny, pięcioosobowy skład, co do którego pełen jestem dobrych przeczuć. W prawdzie mam wrażenie, że każdy nasz nowy kawałek oddala nas od sprecyzowania gatunku muzycznego, który gramy, no ale to tylko początki, które zawsze są trudne. A naszą główną trudnością w tym momencie jest nadmiar pomysłów i swego rodzaju ADHD które utrudnia nam skupienie się i dokończenie jednej piosenki, zanim weźmiemy się za kolejne. Efektem czego jest około 15 piosenek, spośród których opracowane od początku do końca są może 3 :P Innym, oczywistym problemem jest brak basisty. Tak, mamy pięć osób w zespole, ale żadna z tych osób nie jest basistą. Mamy wokal, dwie gitary, perkusję i klawisze, ale nie mamy basu i ten ubytek jest bardzo odczuwalny, przez co moja chęć ponownego powrotu na sceny krakowskich klubów z muzyką rockową niestety będą musiały poczekać. A ciągnie mnie do grania ostatnio niemiłosiernie... Dlaczego?
Otóż zdażyło mi się ostatnio powrócić do pewnej serii sprzed lat. Tytułu, który przywołał we mnie tyle wspomnień czasów, gdy rzucałem na koncertach koszulą w tłum pogujących do kawałków mojego zespołu, kuców, do których przecież sam byłem tak podobny. A teraz co? Widać na zdjęciu... Krótkie włosy, poważna mina, dwudniowy zarost... No jak ch*j widać że się starzeję, co potwierdzane jest na każdym kroku, kiedy słyszę o znajomkach wyprowadzających się, kończących studia, znajdujących pracę na drugim końcu kraju albo kontynentu, zaręczających się, żeniących/wychodzących za mąż, spodziewających się dzieci... Wszystko dookoła brnie na przód, a ja czuję się jak w pieprzonej stagnacji. "Przytłaczające" pomyślicie? Może... Dlatego też zdecydowałem się przedsięwziąć pewne pierwsze, drobne kroczki. A konkretnie zacząłem już chodzić na, wspomniany dwie notki temu, basen. Nie ukrywam, że dwa lata braku jakiejkolwiek motywacji, do fizycznego wysiłku, nie przyprawiły mnie o 30 kilo nadwagi tylko dlatego, że po chipsy i śmieciowe żarcie też mi się z domu wychodzić nie chciało. Oczywistym było więc, że pierwszy dzień był dość bolesny, ale udowodniłem sobie, że dalej potrafię przepłynąć 50 długości basenu (już nie tak bezwysiłkowo, jak niegdyś, ale jednak), tj. 1250 metrów. Wystarczająco motywujące, żeby mnie wciągnęło i jak tylko zdążyłem wyleczyć zakwasy, to poleciałem na basen ponownie :P I pomyśleć, że to wszystko przez BECK'a...
No więc zaczniemy od przywrócenia niegdysiejszej kondycji, skompletowania zespołu i potem zaczniemy robić sobie nowe wspomnienia, no bo ile można żyć starymi, nie? Po pewnej rozmowie na ostatniej imprezie, wydaje mi się, że takie podejście będzie miało zdecydowanie więcej sensu i jest ktoś, kogo również do tego zamierzam przekonać. A okazje będą, bo powstał z inicjatywy mojej i paru innych osób, projekt zebrania jak ludzi z konwentów, by po długiej przerwie ponownie zebrać ich możliwie wiele na najbliższym B6. Na ten moment będzie około 6 osób, a planujemy zebrać ich jeszcze więcej, plus ludzie nowi, których dopiero zachęciliśmy, tak więc sierpień zapowiada się ciekawy (w przeciwieństwie do września, ale o tym innym razem :P) Czuję nadchodzące mnóstwo czasu spędzonego na ultrastarze, konsolówkach, itd, więc trzeba będzie ćwiczyć głos, zapamiętywać teksty piosenek, trenować kombo w Mortal Kombat i wyłapać jakieś ciekawe, aktualne serie anime, żeby być na bierząco.
O czym jeszcze mógłbym wspomnieć? Że grałem ostatnio w najbardziej wzruszającą grę od czasów Final Fantasy X ("To the moon" - szczerze polecam), oglądałem najdziwniejszy i najbardziej absurdalny film odkąd pamiętam ("Miasto zaginionych dzieci" - szczerze nie polecam), że widuję się ostatnio coraz częściej z ludźmi, z którymi lata się nie widziałem i że to jest cholernie pozytywne, i że sesja już za rogiem, co jest cholernie depresyjne. Generalnie sporo się dzieje i mam przeczucie, że przez te wakacje bez przerwy będzie o czym pisać, ale na dzisiaj już chyba wystarczy. Jeszcze tylko tradycyjnie wrzucę wam kawałek, którego przycisk replay nieustannie molestuję podczas pisania tego posta i to będzie na tyle. Do następnego ;)
https://www.youtube.com/watch?v=5pHBN7GJkxM <= Godsmack - Voices
Inni zdjęcia: 88888888888 podgolymniebem1547 akcentovaDrops & Sunset photoslove25Chapeau bas. ezekh114Miłość jednego imienia samysliciel35Wybrzeże morza czerwonego bluebird11Po przerwie liskowata248Perspektywa. ezekh114Moje nowe butki # PUMA xavekittyxKwitki z mojej rabatki :) halinam