Insomnia...
O czym pisze człowiek, który nie wie, o czym pisać? O aktualnościach i rzeczach będących ostatnimi czasy na topie? O bierzących wydarzeniach będących nieustannie na ustach ludzi, którzy prawdę powiedziawszy, nie mają z nimi najmniejszego związku? O polityce? O własnej opinii, wobec rzeczy, które pierdyliard razy zostały już zopiniowane? Może jakiś banalny, światopoglądowy i pseudofilozoficzny bełkot okraszony ogromem ogólników sprawiających, że każde jedno zdanie można przyporządkować każdemu jednemu wydarzeniu z życia każdego jednego biedaka, który zdecydował się takowy tekst przeczytać? A może o refleksjach i planach nachodzących autora po kolejnych, nieznaczących zdarzeniach z jego życia? Wszystko to brzmi jak tortura, która zostaje niecelowo zadana nieokreślonej liczbie, nieosobowych wirtualnych czytelników przez jakiegoś, żądnego uwagi i aprobaty, sadystę. Od tak, jakby po jajkach macał cię Freddy Kruger. Niby z założenia przyjemne (i dla niektórych jest, w końcu ktoś to przecież przeczyta), ale ta rękawiczka ze stalowymi szponami sprawia, że jest to co najmniej stresujące. W pewnej części, rzeczywiście jest tak, ale napewno nie zawsze...
W tym przypadku nie mam ochoty nikogo zanudzać tekstem dotyczącymi Gender, Korwina i Palikota, Donatana i Cleo, Conchity i Wursta, sytuacji w Ukrainie, czy też zbliżających się wyborów do parlamentu europejskiego. To wszystko zostało już tak wiele razy przerobione, że rzygać się chce, kiedy po raz kolejny ktoś zaczyna to przysłowiowe gówno kijem rozmemłać.
To wszystko wydaje się być takie odległe, nieważne i w najmniejszym stopniu nie dotyczące osoby prowadzącej tego photobloga, że Ci, którzy tu trafią, zastanawialiby się niepotrzebnie, po co autor wogóle pisze tą notkę... Żeby dbać o regularność pojawiania się kolejnych wpisów? Żeby sprawiać wrażenie osoby będącej na bierząco i mającej na każdy temat swoją niezachwianą opinię? Wreszcie może, żeby zwyczajnie i po gówniarsku zwrócić na siebie uwagę?
Wszystkie te argumenty, jak wiadomo, w moim przypadku leżą. W końcu jest to mój pierwszy wpis po niemal dwu i pół rocznej przerwie, więc o żadnej regularności i wpisie "Zapchaj dziurze" nie może być mowy. Swego czasu notki pojawiały się u mnie co tydzień, a ja sam (co teraz wydaje mi się wręcz absurdalne) miałem ochotę i temat do pisania. Pisałem o wydarzeniach, które wydają się dzisiaj być ledwie mglistymi wspomnieniami, będącymi obecnie bardziej snem niż rzeczywistością, o której informacjami mam wrażenie być bombardowany... Informacjami, z którymi chcąc, nie chcąc, jestem na bierząco. Bo w końcu co mnie obchodzi, że austriaczka, która wygrała Eurowizję, ma brodę, skoro tego typu festiwale nigdy nie obchodziły mnie w najmniejszym choćby stopniu. Nie mam też zdania na ten temat bo, litości, gówno mnie to obchodzi. To samo się tyczy całego Gender, polityki i skrajnej lewicy/prawicy.
Z Ukrainą sprawa się ma trochę inaczej, bo jakże by mogło mnie nie obchodzić, że za abstrakcyjną kreską na mapie, oddzielającą mnie od innych, ludziom dzieje się krzywda. Czy nie byłoby znieczulicą, nie starać się wyrobić sobie zdania na ten temat? Jednak o tym też nie mam ochoty pisać. W końcu mimo wszystko, ciężko jest napisać coś sensownego o takich wydarzeniach, siedząc sobie spokojnie w krześle przed komputerem, nie martwiąc się o to, co będzie jutro, za tydzień, czy za miesiąc (no dobra... za miesiąc zacznie się sesja egzaminacyjna, ale to chyba brzmi trywialnie na tle wyżej wspomnianego. Nie sądzisz?)
Więc o czym pisze człowiek, który nie sypia? O radości związanej z możliwością zrobienia sobie o drugiej w nocy godzinnego spaceru przez opustoszałe ulice miasta? Raczej nie, bo ciężko to nazwać radością... Raczej relaks, spokój i odprężenie. Na pewno możliwość refleksji i zdystansowania się trochę. W sumie, jest to powrót do starych nawyków, które, nie wiadomo kiedy, zdążyły niezauważalnie zniknąć z życia, kiedy człowiek inaczej radził sobie ze samym sobą, by wrócić pewnego dnia, niczym stary znajomy, którego nawet po paru latach wystarczy spotkać i zamienić z nim dwa zdania, by z dawną łatwością i przyjemnością cieszyć się jego towarzystwem i mieć wrażenie, że choć jedna rzecz w tym wszystkim się nie zmieniła. Wiadomo, taki znajomy to rzadkość... Zwykle się mawia o tej całej "rzece do której nie można wejść dwa razy. Krople które ją tworzą, nieustannie płyną wraz z jej nurtem, więc nawet jeśli kiedyś zawrócimy i cofniemy się do miejsca, gdzie byliśmy kiedyś, mając nadzieję, że znowu będziemy się mogli zanurzyć w niej stopy, odkryjemy, że to już nie tylko nie ta sama rzeka, ale również i nie ten sam ja." (cyt. Paulo Coelho xP)
Nie ten sam ja? Bez przesady... W końcu wracam również do grania w zespole, nie? W prawdzie nie w tym samym zespole... Nie tę samą muzykę... I nie na tej samej gitarze (tak właściwie to nawet nie na gitarze, tylko na basie xP)... Ale to wszystko to przecież szczegóły, nie? Liczy się ta sama, co kiedyś, chęć wyrażania siebie w muzyce i ta sama radość z tego płynąca (bo to, radością już zdecydowanie nazwać mogę)... Może nawet większa chęć wyrażania siebie i radość z grania? W końcu kiedyś chodziło o to, żeby zostać gwiazdą rock'a, mieć hajs, alko, dziwki i własną kreskówkę na mtv. Nie mówię, że dziś by mnie taki nagły obrót spraw nie ucieszył, ale obecnie wydaje się to być odrobinę bardziej drugorzędne. Teraz bardziej liczy się chwila, niż przyszłość xP Próbuję również wrócić do dawnej formy, bo odkąd prawie 2 lata temu skończył mi się wf na uczelni, moja aktywność fizyczna drastycznie zmalała... Uwierzcie, że zorientowanie się, że waży się prawie 10 kilo więcej niż do niedawna, może zadziałać motywująco. Także jeśli jest ktoś chętny na regularne chodzenie na basen, tudzież nocny jogging o 2 w nocy, to się odzywać.
Podsumowując... Niechcąco napisałem chyba na każdy temat, który na początku wpisu oznaczyłem jako torturę. Wybaczcie, ale ta szponiasta rękawiczka horrorowego antagonisty wydaje się czasem sama niezauważenie wsuwać na rękę, efektem czego powstają takie niekonsekwentne notki. Na przeprosiny macie za to kawałek, którego nostalgiczna melodia i wprawiający moje dłonie w rezonans wokal, toważyszyły mi podczas klepania tych wypocin... Czy będzie więcej i powróci mój kolejny stary nawyk... Się okaże xP
https://www.youtube.com/watch?v=LD0MMUsSfFc <= Girugamesh - Kowarete Iku Sekai