Paradoksy... Mam wrażenie, że teraz mam z nimi do czynienia częściej niż kiedykolwiek wcześniej. Paradoksem z jakim najczęściej się spotykam jest tzw. paradoks uczelniany. Na przykład na takiej neurobiologii uczysz się o tym, że 99% informacji ulega zapomnieniu, a tylko 1% zachowuje się jako pamięć trwała albo o tym, że łatwiej jest zapamiętać prostsze niż złożone informacje oraz że łatwiej zapamiętywane są uogólnienia niż detale. Ale ucząc się o tym wszystkim, PARADOKSALNIE na kolokwium musisz umieć czasem ok. 100 stron z podręcznika (czyli wg wcześniej wymienionej zasady zapamiętasz trwale tylko 1 stronę :D), a przy tym niemal każde zdanie w tym podręczniku jest zdaniem wielokrotnie złożonym, informacje są bardzo złożone, a na dodatek nauczenie się ogólnych twierdzeń itp. nie wystarczy. Trzeba znać wszystkie detale i szczególiki, bo one na pewno znajdą się na teście. Trudno tutaj nie zauważyć paradoksu. Wniosek jaki można z tego wyciągnąć jest jeden: biologicznie niemożliwe jest nauczenie się neurobiologii. Tylko nie wiem czemu niektórzy raczej nie zdają sobie z tego sprawy.
Paradoksem jest także czytanie rzeczy, których i tak nikt nigdy nie zapamięta oraz które raczej nigdy się w życiu nikomu nie przydadzą. Ostatnio przyswoiłam sobie piękne słowo: dupiny. To jest idealne określenie na bezsensowną treść, papkę którą mózg musi przemielić, a i tak nie ma z tego żadnych korzyści. Dupiny są wszechobecne - wystarczy włączyć tv, radio, cokolwiek, nawet przeczytać niektóre książki. Rzecz jasna określenie "dupiny" to określenie subiektywne, każdy co innego może nim mianować :D I właśnie dochodząc do sedna sprawy PARADOKSALNIE dupiny mogą znajdować się nie tylko w mass mediach, ale także w literaturze naukowej. I to i to robi z mózgu papkę, i to i to mózg musi przemielić, a potem dojść do siebie (nierzadko przechodząc długą rekonwalescencję).
Jednak paradoksy się czasem łączą dając (sensowną!) całość. Czerń i biel są takim przykładem. Nie zawsze wszystko jest czarne lub białe (choć niektórzy by chcieli i skłaniają się ku takiemu twierdzeniu). Czasem czerń i biel łączą się tak, że dają nie tylko odcień szarości ale także element koloru (ale to już metaforyzując). Dwie paradoksalnie skrajne sytuacje mogą tak ubarwiać życie, że często nie zdajemy sobie z tego sprawy :)
Refleksja odnośnie zdjęcia: czy tak jak na nim nasze życie jest szare, występuje w nim więcej czarnych elementów i tylko niekiedy białe? A może ta szarość to kompilacja czerni i bieli? A bardziej zapadają nam w pamięć te "czarne" elementy, widzimy je wyraźniej niż inne, ale są one w mniejszości?
Inni zdjęcia: .. fuckit2296** szarooka9325Nic chasienkaUrlop szarooka9325:) dorcia2700Feelings pamietnikpotwora1519 akcentovaSoczki i piwko. ezekh114:) tezawszezle;) virgo123