Wieczorkiem najlepiej napisać :) Jakoś najaktywniejsza wtedy jestem, może dlatego , że wtedy znajduje czas na odrobinę wytchnienia...?
W każdym bądź razie teraz mam jedno i drugie + herbatkę malinową <3
Przedwczoraj pisałam, że robię projekt m.in z Olcią dziś. Taaa...nic z tego nie wyszło. Przełożony jest na jutro, ponieważ moja grupa nie zna nawet tematu pracy xd Co najciewkawsze nasz kochany Batuś nie będący w naszej jakże zorganizowanej ekipie był lepiej zorientowany co przygotowujemy niż my sami....no coments, please. hahahahahah Jednak najlepsze jest to, że jutr chyba też nie wypali, bo 2 z 6 osób nie przyjdą, no i nie wiem jak reszta. Kompletna porażka.
Przez właśnie dezorganizację grupy, najeździłam się trochę tramwajem, w tą i z powrotem i oficjalnie mam dość komunikacji miejskiej! Mam dosyć odoru jakże sexi panów spoconch do granic możliwości i babć moherów stojących nad tobą lub obok proszących o popstę do nieba dla niewychowanej młodzieży. Tego ostatniego dziadostwa z całym szacunkiem nie znoszę, próbujesz być miłym, ustępujesz miejsca, przepuszczach a ta się na ciebie drze bo wstawanie zajeło ci 2 sekundy dłużej niż ona chciała ! wrrr......! ! !
Dobrze, że mam mp3 w telefonie, bo bym zwariowała. Słuchając chociaż muzyki próbuje się skupić na niej lub nad codziennymi sprawami a nie tłumem za mną. Właściwie to co chwila ktoś przerywał mi słuchanie; a to ktoś z mojej grupy, Batuś, mama ale najbardziej mnie zdziwił telefon od "Mary". Niestety nie odebrałam go. Nacisnełam przypadkowo czerwoną słuchawkę, gdy chciałam wyłączyć liste połączeń. Podejrzewam, że się pomyliła. Jednak jej imię przypomniało mi tego dnia stare dobre czasy, kiedy odzywałyśmy się do siebie. Kiedy codziennie się śmiałyśmy, bawiłyśmy, spędzały razem każdą wolną chwilę. Żal mi tego jak to się skończyło, po prostu to co nas łączyło 9 lat wyparowało. W całej sytuacji nie czuję się w cale winna, bo nie mam powodu, do niej też nie mam o to żalu . Sama wybrała. Ja próbowałam jeszcze zagadać, coś zrobić, reszta była jej wyoborem. Naprawdę szkoda tego wszystkiego...mam tylko nadzieję, że została w niej odrobina przyzwoitości przyjacielskiej i dochowa największej tajemnicy jaką tylko mogłam komukolwiek powierzyć.
A propo martwienia się od drugiego człowieka. Czasem mam wrażenie, że wszystko (czyt. przyjaźń, koleżeństwo) jest na pokaz. Czuję się jak plaster. Jak coś się dzieję to natychmiast jestem potrzeba, gdy nie, to jestem gwałtownie odpychana. Tak jakbym była potrzeba tylko w jednym miejscu i konkretnym czasie. Powiecie na tym polega przyjaźń, ale czy ta druga, trzecia czy pięćdziesiąta osoba jest przy mnie kiedy jej potrzebuje? Nie. I to mnie boli. Max w swoim blogu wspomniał o pytaniu się "jak się ta druga strona czuję?", "co słuchać?", bo za bardzo martwimy się sobą. Problem polega na tym, że próbuję, ale nikt mnie się nie pyta....może rzeczywiście powinnam mniej martwić się sobą a nie innymi. Jednak by komuś pomóc trzeba pierw ogarnąć swoje problemy. Właśnie a ja coraz częściej nie potrafię.
Szczerze chciałabym poznać kogoś nowego. Kogoś kto by to robił. Pytał się mnie "co słychać?", czy "w porządku wszystko?" a ja jego. Chciałabym przyjaciele do przytulania, śmiania się, płakania. Chce coś w 100% prawdziwego.
Uwielbiam poznawać ludzi. Co prawda mam trudny charakter i muszę kogoś dobrze poznać by się do końca otworzyć, ale da się to zrobić. :D Czekam....
somewhere i belong