Sopot, molo.
Jakośc zawdzięczamy fotoblogowi i mojej mamie.
A krótkie włosy nieszczęsnej, wiecznie krzywdzącej mnie fryzjerce.
Odświeżam. Jak wszyscy to wszyscy.
Tylko, że z drugiej strony średnio mam pomysł jak. Kiedy poeta nie ma weny to albo nie pisze, albo pisze totalną szmirę, która zostaje potem uznana za jego najwspanialsze dzieło mówiące o bijącym nieustannie zegarze śmierci czy innym porąbaństwie, albo się zabija, a z racji tego, że jest życiową pierdołą, która tylko wiersze umie pisac, to zdycha 12 godzin niczym Werter.
Druga i trzecia alternatywa niezbyt mnie kręci. A z drugiej strony pisania zarzucic nie chcę, bo było nie było - kiedyś wyznaczało mi to rytm życia.
Mam nieodparte wrażenie, że przez ostatni rok wraz z 10 kg straciłam kawałek mózgu. Przestałam się uczyc, przestałam nawet próbowac się uczyc, przestałam jeszcze bardziej rozumiec ludzi, zupełnie straciłam JAKIEKOLWIEK pomysły na swoje życie, mam poważne problemy z pamiecią i podejmowaniem decyzji i nie mam pomysłu ani chęci do pisania.
I wiecie co? Dobrze mi z tym. Najwidoczniej potrzebuję takiego bezmózgiego etapu w swoim życiu. Etapu, który kręcic się będzie wokół facebooka, tego co zjeśc na obiad i czy torebka pasuje mi do butów. Chyba kiedyś trzeba odejśc od tego stereotypu mądrej zarówno książkowo jak i życiowo, zaradnej, kreatywnej Moniki.
Arivederci Roma - przez jakiś czas jej nie będzie. Jeśli kiedyś zapuka do moich drzwi to dam znac.
Póki co wybieram opcję drugą i będę zasypywac świat bezsensownymi, pozbawionymi polotu wpisami i zdjęciami znad morza tudzież z Limanowej.
Osobiście proponuję skierowac się do schronów.
P.S. Sprzedam głupie książki. "Pamiętniki księżniczki", "Szkołę gwiazd" i te sprawy.