Że ja go niby nie lubię? Owszem.
Drogie dzieci.
Dzisiaj podzielę się z wami myślą, która powstała blisko 2,5 tysiaca lat temu. Od tego czasu stała się ona oklepanym sloganem, którego wszyscy mają serdecznie dość. A szczególnie ostatnimi czasy, bo zdążyłam o tym moim "nowym nastawieniu do życia" poinformować pół świata.
Mianowicie - CARPE DIEM.
Znane i lubiane (bądź też nie) wyrażenie. Zapewne każdy przynajmniej raz w miesiącu dochodzi do wniosku, że nie będzie przejmował się szkołą, ocenami i tym czy ktoś się na niego obraził, tylko będzie robić to na co ma ochotę. Czyli dokładnie do takiego samego jak ja przed tygodniem.
Szkoda tylko, że w dzisiejszym świecie to CARPE DIEM straciło swój pierwotny, misternie przetłumaczony ze szlachetnego języka łacińskiego sens. Teraz, bynajmniej nie oznacza to "chwytaj dzień", czy też bardziej ogólnie - "łap chwilę". Teraz mówiąc "carpe diem", oznajmiamy światu "pieprzę wszystko, mam gdzieś szkołę".
No właśnie. Jedyne co przychodzi ludziom do głowy, kiedy następuje ów jeden dzień w miesiącu to to, aby olać jutrzejszy sprawdzian z geografii, nie nauczyć się na polski i nie zrobić zadania z biologii. Zamiast tego pójść do kina czy poczytać książkę. Nie krytykuję tych ludzi - sama robię dokładnie tak samo. Jedyne co mnie boli w tym wszystkim to to, że faktycznie, jedynym sposobem na współczesne CARPE DIEM jest nieprzejmowanie się szkołą, tym czy dostanię się pałę, przejdzie do następnej klasy. Przeciętnemu licealiście szkoła i rzeczy z nią związane (tak, doliczamy dojazd) zajmują średnio 13 godzin w ciągu doby. To mniej więcej połowa. Z tego jakże skomplikowanego rachunku wynika nam, ze przez jakiś okres życia, jego połowę pochłania mu nauka. Co zabawniejsze - uczymy się o Horacym, który nawołuje do tego, aby łapać ulotne chwile, bo życie jest krótkie. Szkoda tylko, że te nasze ulotne chwile ministerstwo edukacji woli przeznaczyć nam na uczenie się budowy chloroplastów.
Nie wspominając już o tym, gdy nauczyciel mówi "cieszcie się tymi chwilami, ja teraz już wiem, że lata liceum to był najpiękniejszy okres. W ciągu tych 3 lat, wyszalałem się na całe życie." 10 minut później oznajmia "za tydzień napiszemy sprawdzian".
Nie chcę bynajmniej krytykować nauczycieli. Tym razem w ogóle nie chcę krytykowac NIKOGO. Tak, sama jestem tym zdziwiona. I tak, zgadza się, jestem sfrustrowana. Tym, że każdy każe mi się cieszyć życiem, a jednocześnie na to nie pozwala. I bynajmniej nie ze swojej złej woli. Po prostu ten świat jest jednym wielkim zasranym paradoksem. Szkoda tylko, że możemy jedynie to stwierdzić i żyć w nim dalej. Bo choć byśmy nawet bardzo chcieli, to w tym momencie nie jesteśmy w stanie zrobić już nic.
P.S. To nie miała być notka o treści "szkoła jest zła". Wiem, że tak wygląda. Ale założenie było inne.
-----------------------------------------
Photoblog nie chce ze mną współpracować. Myślicie, że jak go opluję to coś pomoże?