Nadzieja...

Wczoraj wieczorem wróciłam z Wilna.  Było super, niezapomniany czas. Tyle atrakcji, że aż nie chciało mi się wracać do domu. Dziękuję wszystkim którzy pojechali tam ze mną, dziękuję Krzysiowi za cierpliwość do mnie, wytrzymał ze mną w sumie ok. 16 godzin w samochodzie, to był nie lada wyczyn.

Dzisiaj chciałabym napisać o nadziei. Każdy z nas ją ma, każdy z nas ma nadzieję że coś się wydarzy, coś o czym marzymy, coś czego pragniemy. Często się powtarza takie słowa Nadzieja matką głupich, ja wtedy mówię Nadzieja umiera ostatnia.  Dlaczego uważam, że nadzieja umiera ostatnia, ponieważ miłość nie umiera, ona trwa wiecznie, Bóg jest miłością, Bóg jest wiecznością więc miłość też jest wiecznością, dlatego sądzę, że to nadzieja umiera ostatnia. Bez wiary nie byłby nadziei, gdybyśmy w coś/kogoś nie wierzyli nie mielibyśmy nadziei, że to coś się wydarzy bądź ten ktoś coś zrobi. Zacytuję słowa piosenki Wiara choć pierwsza wśród cnót, daje początek nadziei.  Słowa tej piosenki są potwierdzeniem tego co już napisałam, gdy zaczynamy wierzyć pojawia się i nadzieja, która zostaje z nami do końca, dopóki nie stanie się coś co sprawi, że ona umrze, zniknie.

Ja mam nadzieję, że coś się zmieni w moim życiu, że coś/ ktoś o czym/kim marzę się spełni, na razie staram się wszystko robić małymi kroczkami, więc mam nadzieję, że za kilka miesięcy coś się zmieni. Muszę cierpliwie tylko czekać, choć ja nigdy nie lubię czekać, choć w tym wypadku nie mam wyjścia bo inaczej mogę wszytko zepsuć.

Dobrej nocki

Dziękuję