Skarby me i taboret w tle...
10 i 11 grudnia był lepszymi dniami od czasu rozpoczęcia tego roku "szkolnego" o ile tak to można nazwać.
Gadałam prawie z samymi facetami. wyluzowałam się totalnie. Usłyszałam parę naprawdę miłych słów. I to wcale nie o dupie, czy oczach jak by to mógł ktoś stwierdzić o gościach, którzy piją z dziewczyną. Miałam ochote opowiadac o tym wczoraj, ale jakoś tak nie poszło mi. 2 dni pod rząd musiałam pastowac glaniory. Raz - stałam w błocie nieświadomie (zagadana xD) drugi raz - ucieczka rowem na przystanek. Brawo. Dzień mega pozytywny. :) Jak mi się zachce to go opiszę, bo lubię wracać do wpisów. chociaż jeden byłby przepełniający mnie radochą. :)