Chłopak prostuje się wciąż patrząc na telefon w swojej dłoni, aż w końcu podnosi wzrok wprost na oczy osoby, która wyciągnęła ku niemu rękę, osoby która przyglądała mu się od dłuższej chwili ze średnim zainteresowaniem.
Do tej chwili... Do tego ułamka sekundy, gdy ich oczy się spotkały, a serca z niewiadomych przyczyn zabiły w tym samym momencie. Dla tych dwojga świat się zaczął i skończył w tej jednej chwili, zgasły wszystkie gwiazdy, a oni mieli zapalić je na nowo, mijały noce i dnie, świeciło słońce i padał deszcz, widzieli tęcze i klucze przelatujących ptaków... Nie istnieli naprawdę, byli tylko we dwoje nie mając żadnych złudzeń, przeszłości i krocząc w marzeniach. Czas stanął w miejscu – na jedno mrugnięcie powiek, tylko dla nich. Tyle czasu wystarczyło by zdążyli zobaczyć możliwość przyszłości, gdzie biegają po ulicach w deszczu boso, gdzie śmieją się stanowczo zbyt głośno w kawiarniach, wzbudzając oburzenie pomieszane z zazdrością osób, które ich mijały. W tej chwili zdążyły się zmieścić tysiące wypalonych świec, które by im towarzyszyły, setki czekoladowych serc malowanych na każdym centymetrze ukochanego ciała, niezliczone ilości czułych dotknięć dłoni i głębokich spojrzeń w oczy, zapach ich skóry, słowa zamknięte w pocałunkach i scałowane ze słonymi łzami w chwilach niebiańskich uniesień i piekielnych otchłani. W tym ułamku chwili zaklęte były ich kłótnie kończące się rozstaniami i powrotami, ich radości, dzięki którym zawsze widzieli szansę na lepsze dziś, dzięki którym uwierzyli w sens słowa wytrwałość. Widzieli te wszystkie miejsca, które odwiedziliby razem przywożąc pamiątki i wspominając je zawinięci w koc przy kubku gorącej karmelowej herbaty, której żadne z nich nie lubiło.
Ten zwykły uścisk ulotnych spojrzeń, który wymienili sprawił, że zobaczyli magię w świecie bez kolorów, że w jednej chwili wszystko przestało mieć znaczenie i nabrało głębszego sensu, a wszystkie filmy z happy endem, najpiękniejsze sny, wszystko to, co wydawało się niemożliwe i niewykonalne tak po prostu stało się rzeczywistością.
W tamtym okruchu chwili kryły się ich najlepsze lata, najczulsze pieszczoty, najdelikatniejszy dotyk, najpiękniejsze słowa, kryło się szczęście. Zanim skończyła się ta chwila na pamięć znali swoje gesty i rodzaje uśmiechów, wyrazy twarzy i doskonale wiedzieli jak brzmią ich głosy, gdy szepczą, wzdychają i krzyczą. Na ułamek sekundy przesiąkli wspólną muzyką ich dusz i ciał... wizją śniadań do łóżka, poranków zbudzonych dotykiem, pocałunków wyrażających całkowite oddanie. Na chwilę zobaczyli atmosferę szczerości, łaski losu i myśli nigdy nieudawanych.
Po jednym spojrzeniu znali już na wylot swoją zaciekłość, upartość, dumę i wiedzieli jak ogromną przepaść muszą przeskoczyć... Bali się i ekscytowali szansami, które przeznaczone były tylko dla nich. W jednej sekundzie sięgnęli aż do gwiazd, które okazały się stanowczo bliżej niż myśleli, sięgnęli tam, gdzie
nie kończy się horyzont, a powietrze pachnie niebem.
A tak naprawdę nie działo się nic. Oni dostrzegli jedynie błysk w oczach tego drugiego, błysk który pojawia się, gdy w życiu pojawia się coś niepowtarzalnego, coś proszonego o trwanie wiecznie. Nie znali się dłużej niż to mrugnięcie powiek, nie zamienili ze sobą ani pół słowa, a jednak uśmiech w ich oczach mówił wszystko.
Uśmiechnęli się do siebie i do własnych myśli, uśmiechnęli się do życia i do świata... wiedzieli już to wszystko...
On oddał jej telefon z serduszkiem, ona schowała go pieczołowicie do najbezpieczniejszej kieszeni. Ona zgrabnie skinęła głową w geście podziękowania, on uśmiechnął się myśląc, że nie to ona powinna dziękować...
Odwrócili się w tym samym momencie i rozeszli w przeciwne strony...
On już nie biegł dalej, szedł spokojnym krokiem... Ona już nie wyczekiwała nerwowo, usiadła na ławce i wyciągnęła nogi...
Oboje dostali tego dnia od życia tak dużo, dostali chwilę, której żadne z nich nigdy nie zapomni...
A przecież nie stało się nic.
... Życie pisze najpiękniejsze bajki. Wystarczy potrafić to dostrzec i umieć wykorzystać każdą okazję... skoczyć prosto w chmury nie wiedząc co za sobą kryją... Zaryzykować. Bez tego nie możemy niczego zyskać, nie możemy ruszyć dalej, ani dosięgnąć gwiazd, a czy nie do tego dążymy? Pozwólmy sobie na szczęście. Tylko od nas zależy jak potoczą się nasze kolejne dni, a każdy trzepot skrzydeł motylich może pomóc odwrócić nam obrany kierunek o180 stopni... ważne żeby w swoim tu i teraz potrafić z pełną szczerością powiedzieć sobie – to moje życie, ja o nim decyduję, jestem szczęśliwa i gdybym mógł przeżyć każdą chwilę raz jeszcze nie zmieniłabym niczego...
A na pocieszenie dla wszystkich rozczarowanych bajką...
[i]Mogli dojść najdalej ze wszystkich,
A teraz każde z nich szuka drugiego w snach,
To historia, która nie znajdzie końca...
Może spotkają się jeszcze w samotnym mieście,
Może znajdą dzień, w którym zgubili szczęście,
Może miną się i pójdą w inną stronę,
Może tak,może nie...[/i]