"A coincidence is when God performs a miracle and decides to remain anonymous."
W tę noc, gdy pełny księżyc świeci nad nami... budzą się myśli uśpione w zakamarkach umysłu... Budzą się uczucia, do których nikt nie chce wracać... I cienie wychodzą zza ścian, przypływają z oddalonych zakątków czasoprzestrzeni, by choć raz jeszcze móc posilić się ciemną stroną zmęczonej duszy... Otaczają mnie magicznym kręgiem i czekają na kolejną historię.... a ja nie mam wyjścia i zaczynam opowiadać...
Zdarzyło się to kiedyś... Czas nie jest ważny, zawsze był i będzie względny... Dla niektórych jedna chwila znaczy więcej niż dla innych całe życie... I właśnie do takich chwil – tych niezapomnianych na zawsze – należy do zdarzenie...
Kto bierze w nim udział?
Dwoje młodych ludzi... Nikt zbyt zwyczajny, nikt zbyt cudowny jak na rzeczywistość... On i ona... albo raczej Ona i on, w końcu zasady grzeczności wymagają by zacząć od kobiety.
Co można o nich powiedzieć?
Ona kocha tańczyć i nie umie śpiewać, on lubi i umie się dobrze bawić... Ona jest wariatką, on wariatem... W jej oczach znajduje się labirynt z nieograniczoną liczbą korytarzy... On sam już się we własnoręcznie budowanym labiryncie zgubił. Ona jest nieco zbyt sentymentalna i stanowczo za często wątpi, on kolekcjonuje pamiątki i lubi chodzić bocznymi ścieżkami. Ona znajduje ukojenie w wersach ulubionego pisarza, on w ustach kolejnej znajomości... a jednak są rzeczy, które ich łączą... Dokładnie trzy rzeczy w danej chwili...
Oboje wierzą... mimo wszystko i zawsze, nawet jeśli świat dookoła się wali...
Oboje znają siłę swojego charakteru i są zbyt dumni...
Oboje znajdują się w danej chwili na peronie kolejowym...
Ona właśnie wstała z ławki i po raz kolejny przyłożyła telefon do ucha usiłując dodzwonić się do kogoś, kto złamał jej serce.
On właśnie wyskoczył z pociągu i biegnie do kogoś, naiwnie wierząc, że uda mu się jeszcze swoje serce ocalić.
Oboje w danej chwili nie widzą świata dookoła i są pogrążeni we własnych myślach. I wtedy właśnie wydarza się cud – coś czego nikt nie mógł przewidzieć, coś czego stanowczo nie przewidywało tych dwoje... Cud ten jest niemiłosiernie prozaiczny, ale w tym właśnie tkwi cała jego tajemnica i całe piękno – w umiejętności dostrzeżenia rzeczy niewielkich.
Zamieszanie, tłum ludzi, on traci równowagę w biegu popchnięty przez jakąś starszą kobietę, która usiłowała się jak najszybciej wydostać z tego peronu, wpada na jakąś dziewczynę, której wypada trzymany w ręce telefon. Z grzeczności przystaje w swoim biegu i schyla się po aparat... Zauważa, że do telefonu doczepiony jest breloczek – małe czerwone serduszko. Uśmiecha się sam do siebie biorąc ten fakt za dobrą wróżbę. Przez chwilę tkwi w tej pozycji, na kolanach, uśmiechając się do serduszka, aż w końcu uświadamia sobie, że tuż przed jego twarzą pojawiła się wyciągnięta dłoń... Zrządzenie losu?
Może...
Jego myśli uświadamiają mu, że dłoń z pewnością należy do właścicielki telefonu i jednocześnie właścicielki serduszka... Dłoń, na której bardzo wyraźnie widać linię przeznaczenia i podróży...
ciąg dalszy nastąpi po północy....