Na lotnisku oberwało mi się od Sary, była zła ,że pomachałem na pożegnanie Margaret, jej przyjaciółce. Wielka mi przyjaciółka. Całuje każdego faceta jaki popadnie, tego ich Maksa też. Przez kilka kolejnych dni był spokój Mogliśmy lepiej poznać Paryż i lepiej poznać każdy klub i każdą panienkę ze studiów. Kilka już zdążyłem okręcić, nie powiem ,że nie. Kilka już się w moim apartamencie znalazło.
Dzisiaj rano stojąc na balkonie i wypalając fajkę dojrzałem Margaret. Suka wróciła, krzyknąłem do kumpli z pokoju. Za chwilę pięciu kolesi było na balkonie, ale Margaret schowała się. Poszedłem do niej. Była niedaleko. Zapukałem do jej drzwi i chciałem wejść. Nie otwierała mi przez jakiś czas. Zastukałem kilka razy mocniej. W końcu ,wpuściła mnie była sama.
- Nie przyszedłem na seks - dodałem
- To czego chcesz?
- Zapytać o coś.
- Czego ?
- Jak mogę zbliżyć się do Sary? Jakich kolesi Ona lubi?
- A co Cię Sara obchodzi.
- Pytałem o coś więc z łaski swojej odpowiedz.
- Nie ,nie jesteś w jej typie. Nigdy nie zakocha się w takim dupku jak Ty, który co chwila w łóżku ma inną zdzirę. Nigdy nie da siebie tak potraktować. Więc z łaski swojej teraz wyjdź.
- Możesz mi wierzyć albo i nie, ale wydaje mi się,że zaczyna mi na niej zależeć. Ale nikomu nie mów.
- Zależeć ,czy pożądać?
- Zależeć. Wiem jak się odczuwa pożądanie i to nie jest to.
- Damian, odpuść sobie ją. To nie dziewczyna dla Ciebie.
- Postaram się, zmienie się.
- Faceci jak Ty się nie zmieniają.
Wstałem i wyszedłem od niej z mieszkania. Może miała rację? Nie zmieniają się? Faceci jak ja? Za dużo pytań rodziło się teraz w mojej głowie. Wróciłem do swojego apartamentu i położyłem się w swojej sypialni. Do końca dnia z niej nie wychodziłem.