Siedziałem zmęczony na parapecie gdy do domu wlecieli moi kumple. Postawili na stół dwie flaszki ,które natychmiastowo obaliliśmy. Humor mi się odrobinę poprawił. Na co Oni powiedzieli ,że już jutro lecimy do Paryża. Od jutra będę ciut grzeczniejszy, trzeba studiowac. Chociaż moja nauka zawsze kończyła się zaliczeniem nauczycielki a więc i zdaniem roku. Tym razem tak będzie, a jeśli to będzie facet starczy łapówka. Jak zawsze. Ale czytanie książek mi pomagało się rozwijać. I to jaki tryb życia prowadzę nauczyło mnie jak sobie przetrwać i poradzić. Powiedzmy ,że miałem domenę złego chłopca. Wieczorem napisałem do Sary sms, by chociaż zerknęła na prezent. Nie dostałem odpowiedzi. Liczyłem na to,że odczytała,a po prostu jest nieśmiała by odpisać. Około ósmej rano ,gdy wszyscy już się obudziliśmy zjedliśmy śniadanie. Jajecznica, jajka z bekonem, tosty, naleśniki z sosem klonowym, wszystko zniknęło w przeciągu godziny. Opróżniliśmy lodówkę doszczętnie. Około dwunastej byliśmy już w samolocie, a pod wieczór w Paryżu. Wyszliśmy z samolotu ,wzięliśmy walizki i od razu byliśmy pod wieżą Eiffel , krzyczeliśmy skąd jesteśmy i ,że TheWorldsHero są na miejscu szmatyy. Co do sytuacji na lotnisku, zostałem spoliczkowany przez cnotkę Sarę, ale to innym razem..