Wsiadłem do swojego auta, i już dziesięć minut później pod klubem spotkałem się ze znajomymi. Przybiliśmy piątki i weszliśmy do środka.
Tłoczno, wódka się lała, podobało mi się to. Najlepsze dupeczki w całym mieście się tu zebrały. Młodsze, starsze, nie ważne, ważne ,że są płci żeńskiej, i ważne jest to jak potrafią ruszać cipką i zaspokoić faceta. Po chwili poznałem Vanessę, tak chyba miała na imię, nie słuchałem, byłem zbyt zajęty macaniem. Poszliśmy do łazienki, tam zaspokoiła mnie i zrobiła mi loda. Po około dwudziestu minutach ponownie na sali, rozeszliśmy się. Więcej jej tego wieczora nie widziałem , i nie chciałem widzieć. Z moim kumplem Tomem zauważyłem w tłumie najpiękniejszą dziewczynę siedzącą w tym klubie. Miała dopasowaną do figury sukienkę, a pod spodem bieliznę kóra uwdatniała jej walory. Musialem do niej podbić, przecież nie dam innemu kolesiowi do niej dojść. Siedziała przy barze ze znajomymi, moja widownia ,haha. Podszedłem i przywitałem się jak na gentlemana przystało. Uśmiechnęła się, znaczy ,że idzie dobrze. Zacząłem z nią kręcić jak z każdą laską w klubie. Ale Ona wydała mi się być inna. Nie przyjmowała do siebie tego co mówiłem. Podszedł do niej znajomy i złapał ją za rękę. Już wtedy miałem ochotę mu przyjebać. Ale powstrzymałem się, zapytałem Sary, tak miała na imię ślicznotka, czy idziemy do mnie czy do niej. Odwróciła się i wstała z krzesła. Poszła na parkiet ze swoim przyjacielem, a we mnie jakby coś wybuchło. Nigdy laska mnie tak nie odrzuciła. Jeszcze się spotkamy, i tego pożałuje, powiedziałem sobie w myślach. Wstałem z krzesełka i wróciłem do swoich kolegów. Tej nocy zaliczyłem jeszcze dwie chętne laski, mimo,że sam nie byłem juz tak chętny.