staję przed lustrem.
zamykam oczy i liczę do dziesięciu.
w myślach wyobrażam sobie ciało idealne.
potem otwieram oczy.
patrzę na siebie z tak wielką nienawiścią.
z oczu mimowolnie lecą łzy.
nawet wyglądać nie mogę tak jak chcę.
wtedy właśnie tracę wszelką chęć do działania.
bo po co, skoro i tak nie ma efektów?
każdego cholernego dnia zbieram się i ćwiczę tak, że robi mi się ciemno przed oczami.
a potem powtarzam wszystko ponownie, bo może źle policzyłam.
nie. wcale nie potrzebuję pomocy, mamo.