Haha podoba mi się ta perspektywa :D Debiś wyszedł tak niewinnie i osiołkowato :D

Wizyta w liceum bardzo pozytywna. Najdłużej pogadałam z moją wychowawczynią. Tak o życiu, o tym, jak jest naprawdę na studiach. Taka rozmowa wiele daje. Udało mi się też złapać pana od historii, od niemca, od matmy i panią od polskiego, która choć uczyła nas chyba połowę drugiej klasy to wciąż mnie dobrze pamięta i nawet niemal od razu trafnie strzeliła, co studiuję. Chociaż pierwszym typem była weterynarnia. Chciałam, przez długie lata, no ale już wiecie, jak jest.

W sali matematycznej zawisł nowy ciekawy zegar. Zamiast cyfr są działania, najróżniejsze. Problem sprawiała wszystkim godzina 3. Sam pan matematyk mówił, że sporo mu zajęło rozkminienie, o co z tym działaniem chodzi, a spośród uczniów tylko jedna osoba to rozgryzła. No a ja chwilę popaczyłam, zauważyłam, że pewien znaczek tylko udaje pierwiastek, po czym udało mi się ustalić, że to tylko udziwniony zapis dzielenia, rodem z rozkładania na czynniki pierwsze. Gość tylko popatrzył zdziwiony i skwitował, że "nic się nie zmieniło" :P Właśnie to w liceum było super, czasem mogłam się poczuć genialna xD

Kotełcie niedługo zeżrą mnie żywcem, są mega głodne i nie potrafią pić mleka na zmianę. Pewnie, trzeba pogryźć siebie nawzajem i mnie, to na pewno przyspieszy kolejkę :P

Jeszcze muszę odwiedzieć gimbazę i przychodnię. I już zacząć się uczyć biologii, bo nie zapominajmy, że został mi jeszcze jeden egzamin :P