Łąkowe patataje :)
Dzisiaj też było debisiowanie. Koniczek z początku był z lekka leniowaty, ale w lesie się trochę rozbudził :D Poskakaliśmy terenowe przeszkódki, pohasaliśmy galopkiem, standardowo. Gdy wyjechałam Debim z lasu, jakaś banda chłopaczków cudowała na rowerach na jednym kole, czym straszyli mi konieła, więc poczekaliśmy potem z kucolkiem jak będą już dosyć daleko na ścieżce wzdłuż lasu i pogoniłyśmy ich galopującymi końmi xD Dawno się tak nie uśmiałam w galopie :D
Debiś w drodze powrotnej odpalił jeszcze trochę wrotki i raz prawie się mnie pozbył xD Co prawda niechąco, bo bażant, który wyskoczył nagle z gąszcza wysokiej trawy przeraził nawet mnie, no ale przez chwilę było gorąco xD Debiś bardzo gwałtownie wyrwał w bok, a że jechałam akurat jak kupa, straciłam kontakt z siodłem i właściwie to moim jedynym podparciem stało się lewe strzemię. Mimo tragizmu sytuacji, zanim zdążyłam spanikować, byłam już z powrotem w siodle i w obu strzemionach :D
Na łące Debi dawał czadu z kucykiem, aż mu raz zadełek podskoczył. No i to tyle atrakcji na dziś :D
Koteczki miały dziś mały przełom - wprowadzenie karmy stałej. Po troszku i stopniowo, ale trzeba, bo samym mlekiem to ja ich już nie jestem w stanie wyżywić. Jeszcze poskaczę z Chodakowską, nakarmię gady i idę spać, bo rozjeżdżają mi się kopysia :P
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24