zostałam zwolniona.

szukam pracy.

joł.

ja sobie nie mam nic do zarzucenia. oprocz spóźnień. ale nie miałam tam jak sie wykazać. nie zatrybiło.s ranie w banie, snucie bajeczek o idealnej pracy, warunkach. gówno. przykro mi tylko, że jest tak ciężko z hajsem, a ja nie mogę nigdzie normalnie zagrzać miejsca, normalnie zarabiać. znów wszystko od początku. po kofiku jakoś tak nie mogę znaleźć sobie miejsca na tym świecie. ale mam zajebiste wsparcie jaha i to się liczy najbardziej. bez niego, to pewnie bym teraz ryczała... ale nie ma co się załamywać, życie toczy się dalej. jestem wzbogacona życiowo. teraz trza działać i pozytywnie patrzeć w przyszłość. bo ile może być źle? w końcu muszą nadejść zajebiste dni.

posprzątam sobie chatę w końcu... upiekę bułeczki. pobiegam. ulepimy bałwanka wieczorem, bo idealna pogoda dziś jest :) w końcu cieplejsze dni nastały... <3