"Proszę Cię byś mnie ukrywał...
w miejscu niedostępnym"
Szycie mnie bardzo uspokaja i poprawia mi humor.
"Lubię deszcz... jest taki jak mój humor" - słowa pani z Ośrodka. Swoją drogą naprawdę nie warto uprzedzać się w stosunku do drugiego człowieka. Zawsze myślałam, że jest strasznie jędzowata. A w rzeczywistości jest tak miłą i pozytywną osobą, że byłam niesamowicie zaskoczona.
Spotkałam ostanio punka. Poszłam z nim na herbatę. Tzn ja na herbatę, on sączył piwo i spalał papierosa za papierosem. Mimo wszystko opowiadał mi trochę o swoim życiu, życiu swoich znajomych.
Taka... inna rzeczywistość. Żyje się wśród ludzi, z którymi nie raz wymieni się szybkie "cześć", czasem zapyta "co słychać?" nie wyczekując jakiejś konkretnej odpowiedzi, a nie zdaje sobie sprawy z tego jak tak naprawdę oni funkcjonują.
Większość z nich straciła kontrolę nad swoim życiem. Przestała marzyć i poszukiwać, pozostawiając swoje rodziny, wyruszyła na poszukiwanie "wolności", która związała im ręce. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że wciąż czują się jak wolne ptaki, które mogą przemierzać horyzonty. Niektórzy z nich jak to K. stwierdził: "Znają granice, mało palą, piją, uczą się, ale w jakiś sposób są punkami." Ale jest ich mało. A może tylko jeden w Lublinie?
Są to młodzi, którzy często o trawce ( a żeby tylko), alkoholizmie, codzinnym kacu, uzależnieniach, długach, a nawet i tabletkach gwałtu wiedzą wiele więcej niż z artykułów czy panoramy.
I zaczynam się zastanawiać, gdzie w tym wszystkim są rodzice, przyjaciele, a nawet i sąsiedzi.
W którym miejscu był błąd?
I czy da się z tym coś zrobić, albo czy warto.
Ze strony chrześcijanina - warto. Bo nawet jeżeli człowiek boi się zadawać z takimi ludźmi, to zawsze zdrowaśkę odmówi.
Ale czy to wystarczy?