Bóg daje nam łaskę pogodzenia się z tym czego nie można zmienić, odwagę by zmienić to co można zmienić i mądrość byśmy odróżnili jedno od drugiego.
Cały czas się uczę. Zmieniać na lepsze to co złe, godzić się z tym na co nie mam już wpływu. Myślenie o tym, że każde wydarzenie w naszym życiu, a przede wszystkim to które nie jest w żaden sposób od nas zależne, ale zależne od innych ma w sobie jakiś sens. Coś ponad. Na tyle ponad by było to dla nas lepszym i doprowadziło nas do bogatszego celu niż ten o którym myśleliśmy.Coś z czym człowiek nie może się pogodzić, chyba nie jest dowodem na to, że jesteśmy słabi i nie umiemy sobie poradzić bez tego.
Wydaje mi się, że pokazuje to raczej na ile my sami zaangażowaliśmy się w coś, na ile coś stało się dla nas ważne by móc walczyć o to.
Tylko chyba podjęcie walki jest czasem niemożliwe. Czasami nie da się walczyć. Bo nie ma z kim, albo coś o co się chciałoby walczyć nie zależy tylko i wyłącznie od nas.
Wygrana zawsze jest związana z drugim człowiekiem. Bo to dla innych chcemy wygrywać. Dla samych siebie też. Ale przede wszystkim dla innych. By udowodnić, że SIĘ DA. Że nic jeszcze nie jest stracone, a wszystko czego pragniemy jest MOŻLIWE.
Ładnie to brzmi, ale ...
zbyt często obiecujemy za wiele.
zbyt często nasze definicje miłości, przyjaźni, wartości różnią się od siebie diametralnie.
Różnią się na tyle, by stworzyć dwa oddzielne światy, które nie mają do siebie dostępu.
Albo nie chcą mieć.