I czemu tak cię brzydzi, że w końcu też chcę się wyżyć?
Myślałem, to twój oddech, Boże, co się ze mną dzieje
Ciało pieści mi mgła, bo ty naprawdę nie istniejesz
Oczy chciałyby się zamknąć, a ja je do pracy zmuszę
Za pierdolone chamstwo się nie lubię z Morfeuszem
Bo zamiast dać wytchnienie, żebym zebrał w sobie siłę
Wyświetla mi kroniki o tym, co dawno straciłem
Chociaż jestem starszy, to czuję, że wpadłem we wnyki
Chyba w sumie nic niewarty - jak dla siebie jestem nikim
No i możesz się śmiać, bez skrupułów zrzucać winę
Jesteś pustym, zepsutym, aroganckim skurwysynem
Przez całe życie lecą ścierwa - do celu po trupach
Jak chcesz poczuć, czym jest świat, to może przejdź się w moich butach?
To wtedy zrozumiesz do końca, co się stało
Dopracowany plan, ale spierdolone tao