Chyba już wiem, po co schudłam ;D
Rozpoczął się final countdown na decyzję, co jak zawsze wywiera na mnie niepotrzebną presję i trochę mnie stresuje, ale ostatecznie to dobrze, bo bez deadlinów moje życie utknęłoby w gigantycznym potoku stagnacji. Nie ogarniam tylko, dlaczego każą mi w lutym decydować o tym, co będę robić od października przez kolejny rok, ale okej, nie drążę. W każdym razie miast odpuścić sobie historię z serii "teraz albo nigdy", pobawię się, że nie jestem sentymentalna.
Poza tym, z osiągnięć ostatnich dni, gadałam przez fejsa symultanicznie z Francuzem! Niestety nic osobistego, bo wuj google translate towarzyszył rozmowie także.
A: Musisz iść na django, jest okropny!
Ja: Muszę na niego iść, ponieważ jest okropny? To nielogiczne.
A: <facepalm> Istnieje takie wyrażenie po francusku, to znaczy, że jest świetny!
Ja: ...
What the fuck?
A teraz wracam do wspomnienia osiągnięcia ostatniego półrocza, żeby pokazać the sad end tej historii. Otóż, zapewne wiecie, jakie to uczucie utopić w październiku we wrzątku nowy telefon, bo wspominałam już o tym, da? Nie wiecie natomiast jeszcze, jakie to uczucie zacząć korzystać z rozwalonego starego w płonnej nadziei na szybki zakup nowego, zakupić go wreszcie na początku stycznia, czekać miesiąc, aż go łaskawie przyślą i wreszcie dowiedzieć się, że w wieku 20 lat nie umiem czytać ze zrozumieniem (bo nie umiem), a do telefonu nie mieści się karta sim, bo potrzebna jest jakaś karta mikro sim. PO JAKĄ CHOLERĘ. Nic to. Dalej walczę, bo lubię walczyć w sytuacjach patowych i beznadziejnych, idę do salonu Orange, gdzie się okazuje, że moja stara karta jest nietypowa i mi jej nie zamienią na tfu, mikro. Otóż powiem wam, jakie to uczucie. To cholernie złe uczucie. Uczucie tak złe, że zaraz zabiję albo siebie, albo konsultantów oragne, albo zgromadzę na wspólnym stosie wszystkie karty mikro sim z całego świata i zrobię tak: http://www.youtube.com/watch?v=0ERd3GlvxL8. jedno z trzech, albo nie- jednak wszystko naraz.
Kolejne osiągnięcie, wczoraj zachciało mi się sabotować rejestrację na przedmioty na prawie, w rezultacie tak posabotowałam, że nie ma na nic miejsc i dziś rano z podniesioną w geście zwycięstwa prawicą, zarejestrowalam sie na prawo kościelne i wyznaniowe oraz prawo energetyczne. No comment, just no comment.
Pozdrawiam,
obudzona po raz pierwszy w tym roku o godzinie 10 i czująca się z tym świetnie,
Kamkam