Siedzę sobie dziś od rana z mózgiem w kawałkach, przekraczając sesyjny półmetek, nucę "no one's gonna save us", tak, żeby się trochę pojednoczyć w cierpieniu i spazmach. Zawsze to jakaś odskocznia od historii Francji. Dawno moja głowa nie była przeciążona tak dużą ilością imion na "Ch", poza tym dowiedziałam się, że Pan P. lubi pytać w kontekście "socjologiczno- kulturowym", inaczej mówiąc, od dupy strony. Sounds like przyswojenie tej pewnej ilości faktów nie zda mi się na tym egzaminie na nic, bo se będziemy gawędzić o socjologii i kulturze przełomu wieków. Ale! Easy. Mimo wszystko, easy.
W obecnym stanie rzeczy (tj. mózg w kawałkach) pozostaje mi porozmyślać sobie o 'teraz' i tak np. dziwuję się nad tym, jak to sprytny Mongoł trzepie kasę na gagnam style'u w odległym kraju nad Wisłą, albo jak pewna Krystyna na nowo zdefiniowała znaczenie zdania "how to do things with words", czego echo pobrzmiewa ciągle jeszcze w oddali. Niedługo trwała jej chwała/ sława, bo teraz na świeczniku znalazły się ni mniej, ni więcej żubry.
Kalejdoskop ciągle działa, wobec tego czekam z niecierpliwością na jutro.
Zatem (co byśmy się jeszcze umartwili): not even Goooooood!
Pozdrawiam,
Kam.
rokendrol
http://www.youtube.com/watch?v=hkVyCj4TJPA
http://www.youtube.com/watch?v=0L7FuA8Rry8