W ostatnim tygodniu podjęłam najbardziej mężną i najlepszą decyzję ostatnich good times, bad times. Od tego momentu rozpoczął się złoty okres mojego życia: pierwsza sprawa- popieprzyć, druga- popieprzyć, trzecia- to samo. Jak się kończy? Zdecydowanie dobrze.
Mam momenty- kiedy, przykładowo, przedzieram się przez pychowickie zaspy- że skrzywdziłabym łopatą do odśnieżania wszystko, co stanie mi na drodze, albo mam momenty, że zabiłabym taksówkarza, który wozi mnie o 6 nad ranem przez pół Alei w bezowocnym poszukiwaniu Pychowic, mam też momenty, że zasypiam na hiszpańskim i nie mogę się przekonać, że coś muszę, albo mam momenty, kiedy mówię "nie", a robię "tak", ale, ostatecznie, everything is under control.
A teraz, mając wszystko pod kontrolą, zapętlam the kooks, próbuję się dogadać z Francuzami (oh yeah, erasmus poszerza mój zasób słownictwa!) i popijam ciepłe mleko, którego nienawidzę z powodu kożucha! (Basia w M jak Miłość zawsze robiła Luckowi, jak nie mógł spać- kolejny punkt z listy cennych rzeczy wyniesionych z dzieciństwa: Ilona Łepkowska showed mi how to live - to robię i ja).
Dobranoc, ludzie.
no kurde, jak można było stworzyć tak zajebistą piosenkę, no jak?