W typowym dla mnie akcie znudzenia zaczynam pisać nową notkę ta nie będzie taka jak pozostałe koniec z opowiadaniem bajek z cyklu „A Lubowiecki to…" (udawał orgazm gdy stał za nim ojciec Fabiś ale to mało istotne), nie mam na to nastroju czasem ja też musze sobie ponarzekać. Mianowicie boje się… boje się otworzyć na to co mnie teraz czeka. A najgorsze jest to że przyjaciele którym o tym mówię nie traktują tego poważnie, mówią „nie takie rzeczy już robiłaś” albo mi zazdroszczą tego niby ciekawego doświadczenia. Ale tu nie ma czego zazdrościć to nie będzie nic ekscytującego czy ciekawego tylko strasznego i trudnego bo to nie będzie sytuacja gdy się z kimś żegnam albo coś tak normalnie… te światła, stres, istny zawrót głowy i jeszcze to że trzeba to będzie 1000 razy powtarzać! Nie wiem pewnie przesadzam bo przecież nie mam pewności jak to będzie wyglądać i to mnie martwi…