Jestem przygnębiona, próbuję nie okazywać. Szukam znajomych zapachów, ale ani szarlotka, ani lilie nie pomogły. Dobrze wiem, czego szukam i to tylko przygnębia mnie bardziej. Dzwoni mama, więc udaję wesołą. Kacper wraca ze szkoły, więc udaję entuzjastyczną. W innych sprawach w ogóle milczę. Po moim milczeniu pewnie i tak widać, że coś jest nie tak, ale na dłuższą metę udawanie jest męczące.
Wiem, jak to się skończy. Najdalej za godzinę zacznę nad tym wszystkim płakać, co wcale nie jest dzielne, rozboli mnie głowa i zasnę. Fuck it.