Mam ogromna satysfakcje, ze znalazlam w Berlinie to miejsce gdzie ponad 80 lat temu spalono tysiace ksiazek.
mam tez atysfakcje z tego, ze nie jestem zaslepiona nienawiscia, nie zyje przyszloscia, wiem ze ludzie nie wybieraja sobie jakiej narodowosci sie rodza i ze patriotyzm nie polega na wiecznym wypominaniu i braku przebaczenia.
i smieszy mnie to pierdolenie niektorych ludzi, ze Niemcy nie chca mowic o wojnie, jak kurwa nie chca skoro w samym Berlinie jest mnoswo miejc upamietniajacych to wydarzenie?
a tak co do wojny to rozmawialam z jednym holendrem, ktory byl pod wrazeniem wizyty w Auschwitz. pokazywal mi ksiazki ktore tam kupil i stwierdzil ze koniecznie musze tam jechac. z tematu Auschwitz przeszlismy na polska polityke i zapodalam mu pare ciekawostek chociazby z tym zakazem aborcji, z tym pierdoleniem politykow ze jak ktos zgwalci nastolatke to powinna urodzic, bo moze sie w niej macierzynski instynkt obudzi, z ta klauzula sumienia lekarzy itd i stwierdzil ze mam racje ze to co sie odpierdala w Polsce to jakies sredniowiecze i rozmie czemu ja nie zamierzam tam wracac.