pierwszy dzien na nowej hali byl porazka.
nie dosc ze pakowanie (jakbym byla jakas tepa i nie moglaa robic czegos innego) to jeszcze na starcie mnie jakis pasztet wkurwil. pokazali gdzie mam stanac, pracuje tam i nangle przychodzi jobcoach, ze mam isc na nne miejsce bo tam jest zawalone robotoa. ide tam, atam nic nie przygotowane, zadnej tasmy, kartonow, folderow-ale dobra-pakuje. i kiedy zabraklo mi tasmy to wzielam sobie od suki ktorra stala obokm (miala 12 rolek!) bo nie bylo czasu isc na koniec hali po nowa. a ta kurwa mi ja wyrwala i drze na mnie ryja, ze to jej ze mam sobie wlasna przyniesc. widziala szmaciara, ze postawili mnie na stanowisko gdzie nic nie bylo przygotowane a rzeczy do zapakowania- mnostwo.
jebana szmata.
mialam jej ochote powiedziec, zeby sobie sucz karnet na silownie kupila.
nie wiem jak to jest ze Holendrzy sa tacy mili, pozytywni itd a holenderki to najczesciej takie wredne babska. (chociaz znam wyjatki)
pragne bezludnej wyspy. nie chce nikogo. i nie tylko zadnych zwiazkow, ale zadnych przyjazni , znajomosci itdniech kazdy zyje wlasnym zyciem. nikogo juz wiecej o nic nie prosic, byc calkowicie niezaleznym. z nikim sie nie spotykac, z nikim nie rozmawiac. nikomu nie pomagac. odciac sie od ludzi.