Małe podsumowanie ostatniego roku ;) 

Rok, niby to nie dużo. Ile może zmienić się w tym czasie? 

Zacznę od początku. 5 kwietnia 2011 roku byłam zadowoloną z życia gimnazjalistką. Wszystko układało się wspaniale. W szkole spoko, wielka czekolada od Jadźki zniknęła tak szybko jak się pojawiła. W końcu wzięłam się za odwagę i zaczęłam formalnie coś co już dawno trwało. Kwiecień zleciał na jeżdżeniu od jednej szkoły do drugiej na dni otwarte, ciągłym przesiadywaniu na polu, chodzeniu na długie spacery z moim ówczesnym chłopakiem. Egzaminy.  Jedynym problemem było w co się ubrać na komers. Na początku maja coś mi się w mojej mądrej główce poprzestawiało i podjęłam chyba najgorszą z możliwych decyzji.. o czym zdałam sobie sprawę tak naprawdę po paru miesiącach. Maj przeleciał nawet nie wiem kiedy.. Czerwiec zaczął się komersem i zastanawianiem się co teraz? Jaką szkołę wybrać? Jak pogodzić się z tym co niewątpliwie się stanie.. rozstanie z ludźmi, którzy byli dla mnie absolutnie wszystkim. Stało się. Ostatni dzwonek, ostatnie słowa nauczycielki baczność! Do hymnu! (&). To już koniec? Łzy i obietnice, że nigdy się nie rozstaniemy.. Okropna pogoda w lipcu przyniosła też nowe  wiadomości, otóż pierwszy września Maro miał przywitać w 2 LO, Wacek w 10 LO, Łyżwa w 4 LO, a ja razem z Jadźką i Mate w Wielickim LO. Pierwsza myśl.. to nie możliwe, jak pogodzić to wszystko? Nowe szkoły? Nowych znajomych? Nowe sympatie? pozostając nadal tak blisko siebie.. W tamtym momencie myślałam tylko o tym żeby przepisać się do Łyżwy..  Dwa pierwsze tygodnie sierpnia spędziłam w różnych krajach Europy. I gdyby nie to te wakacje w całości zaliczyłabym do nieudanych. Wrzesień- nowy rozdział. Ekscytacja wszystkim rosła z każdym dniem. Październik to najgorszy miesiąc roku, od zawsze to wiadomo. Ale nie dla wszystkich. już nie będzie 27 października 2011roku, zrób coś żeby ten miesiąc nie był taki do dupy! pamiętacie? :D wydaje mi się, że baaaardzo dokładnie. Listopad i big niespodzianka dla Łyżwy. Tego chyba nie trzeba komentować. Przez przypadek pojawił się ON, zmieniając wszystko co dało się zmienić. Grudzień.. święta i te sprawy, bez żadnych ekscesów. Może poza tym, że mój wymarzony książę z bajki okazał się takim samym dupkiem jak każdy inny. Po 2 tyg po wyjaśnieniu wszystkiego wróciło do normy.  Styczeń powitałam w najlepszym towarzystwie <3  zleciał tak szybko jak ta jedna noc. W lutym nic ciekawego się nie działo.. no może poza tym, że były ferie i -25 stopni. Marzec zleciał nawet nie wiem kiedy. I jeszcze dzisiaj po raz kolejny moja klasa pokazała, że jest najlepszą jaka mogłaby być <3 Śpiewane przez nich sto lat chyba słyszała cała szkoła. Poza tym ciacho i kwiatek.. 

Jest godzina 23:23, a Mikoś cały czas mi przypomina żebym już kończyła pisać tą notkę bo za moment będę STARA. 

Podziwiam tych, którym chciało się to czytać. :)