I zaczęła się jesień. Dni stają sie coraz krótsze, Coraz mniej słońca, coraz mniej ciepła... Wszystko odchodzi w zapomnienie. Wszytkie wakacyjne wspomnienia znikają gdzieś. W mym sercu zaczyna powoli gościć pustka. Pustka po tym czego nawet nie było... Tak wiele chciałam zrobić, tak wiele chciałam przeżyć, ale jak zwykle przekonałam się, że nic nie układa się po naszej myśli. Nachodzi mnie autorefleksja na temat własnego życia, w ogóle na temat życia. Po co w ogóle się rodzimy, po co żyjemy, skoro i tak musimy cierpieć... Im jestem starsza, tym bardziej dostrzegam, że życie jest niesrawiedliwe. Tak wiele w nim bólu, cierpienia, niesprawiedliwości, zakłamania, fałszu, wyuzdania, nietolerancji, niewypowiedzianych słów, skrytych marzeń, zdrad, obłódy i pytam się po co to wszystko... Czemu niektórzy są tacy cyniczni, sprawiają innym ból, nie potrafią się przyznać do własnej winy... Coraz mniej rozumiem ten świat, coraz mniej on mi się podoba, ale jakoś trzeba na nim żyć... Trzeba walczyć, bo życie to nieustanna walka o przetrwanie. Grunt to się nie poddawać i nie załamywać. Jak kiedyś powiedziała mi jedna mądra osoba: "Nigdy nie ma tak źle, żeby nie mogło być gorzej"... Zgadzam się z nią..................................