no to wróciłam. było fantastycznie naprawde.
na dubske nie zdążyłyśmy ale zaliczyłyśmy:
- indios bravos : oh ten gutek... zakochałam się :) :) genialny koncert tylko szkoda troche że jeszcze było jasno. ale spisali się
- lao che : cud miód!!!!!!!! dawno nie widzialam tak dobrego koncertu. wszystko idealnie. a pelen podziw dla Huberta... ah ta enefria. kurcze naprawde musze przyznac ze spodobalo mi sie :)
- no i oczywiscie moj upragniony MALEO!!! jego osoba w zupelnosci mi wystarczyla.choc konert tym razem mi sie nie podobal. zaspiewal podajze 5 piosenek poczym przyszedl Michel Black i z nim juz do konca (ze 4 kawalki). i zadnyc bisow... ani nic. no trudno. ale to co bylo trzeba przyznac ze swietne
dzis pakowanie i sopot. pociag 5.10 wiec srednio widze jak wstane :) ale dobra. co sie martwic bedziemy. ambitny plan - zobaczyc zachod i wschod slonca. ale co? nie damy rady? xD pewnie ze damy!
a to zdjęcia by angelene :)
http://picasaweb.google.pl/mciurylo90/SongOfSongs2oo8
bedzie co wrzucac na fbl'a xD
a jego nie ma do piatku. oszaleje! :(