Czołem, misie :D
Troszkę mnie nie było i ten, przepraszam za poprzednią notkę, to dawno i nie prawda i już, cicho.
Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że to były najbardziej zmianożyciogenne wakacje w moim życiu - miejscami troszkę zmarnowane, miejscami smutne, ale w efekcie będące źródłem baaardzo dużej dawki pozytywnej energii, wielu ciekawych przemyśleń i świeżego spojrzenia na świat :)
Byłem sobie na woodstocku, byłem na szalonych wiksach, byłem pozostawiony na kilka nocy na pastwę losu z różnymi szalonymi osobami, nawet na pustyni byłem, zwiedziwszy razu pewnego pół świata w dwie godziny nie wychodząc z piwnicy x) Zobaczyłem jak piękny i inspirujący jest otaczający nas świat i jak bardzo nie zwracamy na to uwagi, albo jak niewiele trzeba zrobić, żeby uszcześliwić innego człowieka. Nauczyłem się, że mniejszą wagę należy przywiązywać do godzin i dni, a większą do minut, czy sekund.
Z drugiej strony, czuję się całkiem oderwany od reszty naszego wesołego społeczeństwa. Nie tak jak kiedyś - że subkultura, łoo, jestem grungem. Po prostu inny poziom mentalności, inne priorytety, inne wartości. Dlaczego ludzie tak strasznie pragną pieniążków, starają się dożyć śmierci (heheh), w otoczeniu przedmiotów, które tak na prawdę na siusiaka im są? Mam wrażenie że prawie cały świat egzystuje, gdzieś po drodze zapominając o życiu. I tak sobie myślę, że każdy mógłby kiedyś przełamać strach przed ryzykiem, wyłamać się z konwencji i za oszczędności wybrać dookoła świata, a potem z zadowoleniem stwierdzić, że żył :3
Nie czuję końca wakacji, i to nie kwestia tego, że to tylko kilka dni - po prostu mam wrażenie, że wakacje będę miał juz zawsze, że one po prostu są tam gdzieś w mojej główce. I zdaję sobie sprawę, że miliony ludków doszły kiedyś do tych samych wniosków co ja, ale - hej - cała zabawa w życie polega na dochodzeniu do nich własnoręcznie :D Także tego, zainspirowany po uszy, pełen motywacji i uśmiechnięty żegnam was czule, i do zobaczyska :3
I ten, chciałbym mieć ogon. Naprawdę bardzo mocno chcę.
I Ulę. Ulę też.