Witam ponownie.
Piszę zawsze gdy coś się dzieje dobrego bądź złego, chwilowo nie wiem jaki jest etap, ale postanowiłam wyrzucić parę spraw z siebie. Kwestia życia i tego jak żyć ostatnio przyciągnęła moją uwagę. Przyciągnęła, ponieważ już nic z tym moim życiem nie robie.Obojętność na wszystko zaczęła doskwierać mi za bardzo.
Od ostatnich kilku miesięcy daje sobą manipulować i nawet nie chce mi się z tym walczyć. Nie robię nic bo boję się konsekwencji. Dawno nie byłam sama ze sobą i własnymi problemami więc boję się czasu samotności.
Zastanawiam czemu pogodziłam się z rzeczywistością, z którą nigdy nie chciałam sie zgodzić. Chociaż stan uśpienia jest z drugiej strony przyjemny bo minimum doznań powoduje spokój.
Lecz każdą taflę wody potrafi zmącić pojedyńcza kropla, a co dopiero gdy wleci do jeziorka głaz, bądź w przypadku rzeczywistości jest to kamień szlachetny.
Pytanie czy wzburzone jeziorko jest dobre i bezpieczne?
Czy lepsza jest gładka tafla wody?
Ale w sumie na co mi gładka tafla wody skoro woda jest tak brudna.
Ja i tak nie będę miała gładkiego i prostego życia bo to nie ja.