Zamykałam je,
Dusiłam,
Podcinałam im żyły,
Paliłam je,
Wyrzucałam za drzwi...
a one wciąż powracają
z coraz większym impetem i co dzień są silniejsze...
Najłatwiej byłoby uciec gdzieś...
lecz wokoło czarna pustka,
w prześwitach krajobraz za mgłą!
Zero pewności, gdy otwierasz kolejne drzwi,
wiedząc, że za nimi znów może być przepaść,
może lecz nie musi...
Znów piję nierozpuszczalną kawę...
łykając ten pobudzający płyn
na zmianę z fusami...
Słowem istna igraszka uczuć!
Glupota i mądrość podają sobie ręce...