Pierwszy pożegnalny pocałunek.
Balansuję na cienkiej krawędzi dotyku wolności. Mam swą przeszłość w zanadrzu i szerokie autostrady wspomnień. Czy można dojrzeć do śmierci ? Potłukłam wszystkie swoje odbicia. Pożarły mnie zbyt ogromne źrenice. Krew z otwartych żył, rozłożyła mi śmierć na raty. Zapełniła egoistyczny ból, mgłą zasnutych marzeń. Zatęchły odór wydobywa się z pożółkłych ścian. Ich cienka powłoka nasiąkła już śmierdzącą pustką.
dziś jest ważne święto. kalendarz nie kłamie.
tylko przywołał kolejną falę histerii. jestem sama.
wiśniowy krem. zrobiłam sobie krzywdę. boli.