Zdjęcie stare.. Jedyne jakie znalazłam u brata na laptopie.
Nie mam chęci na robie nowych zdjęć, a o zgraniu ich na komputer to już nie wspomnę.
Mateusz był takim słodkim grubaskiem, a teraz taka chudzina. Wiadomo, co zje to wybiega. Całymi dniami jest na nogach. Nawet bajki ogląda na stojąco. Całe szczęście, że w końcu zrozumiał, że jak się je przy stole to trzeba siedzieć, bo cały posiłek potrafił przestać na krześle.
Nigdy nie lubił wózka, przeważnie wszędzie gdzie chodziliśmy musiałam mieć go na rękach, nawet wtedy gdy potrafił już chodzić. Teraz nie ma mowy o noszeniu, wszędzie chce iść sam. Po sklepach buszuje, że trzeba za nim gonić. Na spacerach po największym śniegu lub błocie.
Gdy jadę z nim na zakupy lub załatwiać inne sprawy to muszę wziąść pod uwagę, że zajmie nam to sporo czasu i, że połowy nie załatwię;)
Nadal nie mówi nic więcej prócz: mama, nie, am, ziazia (dziadek), ajn (inne), łoło (coś czego się boi) i ble. Jednak świetnie się dogadujemy.
Za to potrafi wiele innych rzeczy. Sam wynosi papierki do kosza, rozpoznaje niektóre kolory, potrafi po swojemu opowiedzieć co robił i gdzie był, sam się naje, nawet jak ma dzień to chlebek sobie posmaruje. Pomaga mi przy wszystkich pracach domowych i podwórkowych. I wiele innych, które teraz nie przychodzą mi do głowy.
Mały daje też mi nieźle popalić, ale przecież komuś musi dać w kość :D
Nigdy nie pojmę tego, że jak chce się mieć dziecko to tak ciężko jest zajść w ciążę. A jak nie chce się mieć dzieci, bo nie czas albo coś to o ciążę tak strasznie łatwo...